W obliczu tragedii, która dotknęła południe Polski, ludzie jednoczą się i pomagają powodzianom na różne sposoby. Ale nie brakuje również miłych gestów wobec tych, którzy niosą pomoc, niejednokrotnie narażając swoje zdrowie i życie. Przekonał się o tym Sebastian Kluska, dyrektor Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa, specjalista zarządzania bezpieczeństwem i oficer pożarnictwa.
Strażacy i ratownicy z woj. zachodniopomorskiego, m.in. załoga BSR Kołobrzeg, ruszyli na południe Polski, żeby wesprzeć mieszkańców dotkniętych żywiołem. Sebastian Kluska opowiedział, co przydarzyło się jego załodze po dotarciu do Legnicy. - Wiem, że to historia pewnie jak wiele, wielkie Polskie serce, kiedy jest bieda, ale co tam, opowiem wam - zaczyna swój wpis w mediach społecznościowych.
Czytaj także: "Plaga" w Nysie. Mieszkańcy donoszą z niepokojem
W czasie drogi na południe Polski załoga BSR Kołobrzeg miała awarię samochodu (padł alternator). Zajechali w Legnicy na ulicę Nowodworską servis "Omni moto" SP.zoo, z samego rana - relacjonuje ratownik na portalu X.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jechali pomagać ludziom. Piękny gest mieszkańca Legnicy
Jak czytamy, właściciel legnickiego zakładu błyskawicznie udzielił ratownikom pomocy. Podczas gdy jeden z pracowników serwisu pojechał do Wrocławia po nowy alternator, jego szef nie tylko nakarmił załogę, ale też udostępnił swój prywatny samochód, by ratownicy mogli pojechać po zakupy.
Na końcu wystawił rachunek tylko za sam alternator. Człowieku, nawet nie wiem, jak się nazywasz, ale szacunek ludzi morza - kwituje Kluska.
Miastokolobrzeg.pl informuje, że powodzianom pomaga 70 strażaków z całego Zachodniopomorskiego, a także pięciu ratowników z Brzegowej Stacji Ratownictwa z Kołobrzegu i Dziwnowa. Ci jadą aż do Kłodzka, "dysponując pojazdami przystosowanymi do działania w trudnych warunkach, oraz z podczepionymi skuterami". Potrzebujących wspierają także ratownicy WOPR z Białogardu.