W pandemicznej rzeczywistości zakupy stają się dużą atrakcją. W Australii mieszkańcy mierzą się z kolejnym dniem lockdownu. Pani Żaneta prowadząca blog "Polka w Australii pisze" zbierała się do wyjścia na zakupy, jednak w samochodzie czekał na nią nieproszony gość.
Otwieram drzwi do samochodu, żeby położyć torby na zakupy, a tam niespodzianka - pospolity sydnejski ziom - huntsman. Pisk. Walenie serca. Spocone dłonie - relacjonuje Polka.
Otworzyła drzwi auta i zaczęła krzyczeć. Widok wywołuje dreszcze
Na załączonym zdjęciu widać sporych rozmiarów pająka siedzącego w aucie obok miejsca kierowcy. Huntsman to po polsku przedstawiciel rodziny spachaczowatych, dużych pająków zamieszkujących m.in. Australię.
Spachaczowate mają spłaszczone ciało i długie odnóża, dzięki którym bardzo szybko biegają. Nie budują sieci, gonią swoje ofiary. Na nieszczęście dla wszystkich osób cierpiących na arachnofobię, spachaczowate osiągają duże rozmiary. Najwięksi przedstawiciele rodziny mają do 46 mm długości i 25–30 cm rozpiętości odnóży.
Huntsmen nie każdemu jednak wrogiem. Przez wielu bowiem jest wysoce ceniony chociażby za swoje umiejętności polowania na inne insekty. Australijczycy akceptują je nawet w swoich domach, bo wyjadają im równie ogromne i w dodatku fruwające karaluchy. (...) Od domów chyba wolą jednak samochody, bo huntsman, przebiegający po przedniej szybie tudzież nagle pojawiający się nad głową kierowcy to u nas równie częsty widok, co Australijczyk przechodzący przez ulicę w środku zimy w bawełnianej czapce i na bosaka. Czyli częsty - tłumaczy pani Żaneta na Facebooku.
Na szczęście na ratunek mamie pospieszyły dwie odważne córki. To jednak nie oznaczało końca dramatu. Polka obawia się, że monstrum ukryło się pod samochodem. Z kolei czytelnicy w komentarzach pod postem sugerują spalenie "skażonego" auta i dzielą się zdjęciami innych stworzonek, które można spotkać w Australii.
Dziewczynki przepędziły potwora, jednak mieszanka palpitacji serca z podejrzeniem, że bestia wciąż ukrywa się pod samochodem i może mnie zaskoczyć w czasie jazdy, zmusiła mnie do porzucenia najciekawszego planu dnia. Prędzej podpalę ten samochód, niż do niego wsiądę. Nie mamy co jeść - zakończyła dramatycznie pani Żaneta.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.