Ksiądz Janusz Winiarski ma mieć dużo na sumieniu, a lista zarzutów w kierunku duchownego jest bardzo długa. Wszystko zaczęło się od tego, że jeden z parafian na Podkarpaciu wysłał list do redakcji "Gazety Wyborczej", w którym nie krył oburzenia zachowaniem księży z tej parafii.
Jego zdaniem ci mieli zbyt wysokie wymagania odnośnie kolędy. Księża prosili, żeby w domach panowała umiarkowana temperatura i żeby wierni na początek każdego dnia kolędy przyjechali po księdza, a na koniec odwieźli go na plebanię.
To nie koniec afery związanej z kolędą. Parafianie sądzą, że zostało zebranych dużo więcej środków, niż wynikałoby z informacji od księdza Janusza Winiarskiego. Kolejną sporną kwestią jest konfesjonał. Według nich ksiądz ogłasza ciągle kolejne zbiórki na ten cel, ale konfesjonału jak nie było, tak nie ma.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyliczono, że choć duchowny ma cztery samochody, to na nowy konfesjonał do świątyni zbiera od dwóch lat. Wątpliwości pojawiły się też w sprawie zbiórek pieniędzy dla potrzebujących, szczególnie dla osób z Ukrainy.
Parafianie protestują, ksiądz przeniesiony
Jak dowiedziała się "Gazeta Wyborcza", ksiądz Winiarski w parafii w Trzcianie pełnił funkcję proboszcza od 2010 roku. Po 13 latach zarządzania zostaje przeniesiony do innej miejscowości.
Decyzją kurii zostanie proboszczem w jasielskiej parafii św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Przejmie tę funkcję po księdzu Stanisławie Paszku, który odchodzi na emeryturę.
Co ciekawe, ksiądz Piotr Steczkowski, kanclerz Kurii Diecezjalnej w Rzeszowie tłumaczy, że decyzja o przeniesieniu proboszcza z Trzciany była zaplanowana wcześniej i nie ma nic wspólnego ani z publikacją "Gazety Wyborczej", ani z oskarżeniami wielu mieszkańców tego regionu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.