Do zdarzenia doszło około godziny 1 w nocy w rosyjskim Iżewsku. Jak podają lokalne media, 25-letni mężczyzna, który ma mieć na imię Rustam podszedł do komisariatu miejskiego policji nr 2 i rzucił w jego stronę cztery koktajle Mołotowa.
Dźgnął nożem policjantów
Jedna z butelek wpadła do pokoju, w którym przebywali policjanci. Pożar szybko jednak został przez funkcjonariuszy ugaszony. Po tym wybiegli oni na ulicę i zauważyli tam domniemanego sprawcę. Podczas aresztowania podpalacz wyciągnął jednak nóż i zranił nim dwóch policjantów, jednego w ramię, drugiego w klatkę piersiową.
Policja musiała użyć broni służbowej. Strzelali do przestępcy 8 razy. Napastnik został ranny. Przewieziono go do szpitala. Jest w ciężkim stanie – piszą lokalne media.
Mógł być partyzantem?
Dodają, że w pobliżu komisariatu znaleziono plecak pozostawiony przez podpalacza, a w nim znaleziono jeszcze 4 koktajle Mołotowa. Jednocześnie w tej chwili nie ma żadnych informacji o motywach podpalacza. Nie wykluczona jest też prowokacja ze strony rosyjskich władz.
Ukraińskie media sugerują, że za sprawą mogą stać partyzanci, którzy w tym kraju sprzeciwiają się w ten sposób wojnie i działaniom oficjalnych rosyjskich władz. Dochodziło m.in. do licznych podpaleń budynków wojskowych komisji rejestracyjnych i rekrutacyjnych, gdzie partyzanci rzucali koktajlami Mołotowa, aby zapobiec mobilizacji.
Akcje sabotażowe przeciwko wojnie
Partyzanci przeprowadzają akcje sabotażowe na kolei, aby zatrzymać napływ sprzętu wojskowego na Ukrainę i palą samochody zwolenników Putina. Ponadto na terenie kraju pojawiali się ludzie, którzy nazywają siebie członkami "wojskowej organizacji anarchokomunistów".
Wzięli na siebie odpowiedzialność m.in. za sabotaż na kolei w pobliżu jednostek wojskowych Federacji Rosyjskiej, w szczególności w Biełgorodzie, który leży tuż przy granicy z Ukrainą. Zajmują się także podpalaniem komisariatów i wież telefonii komórkowej.