Łukasz Litewka to prawdziwa rewelacja wyborów. Startujący w okręgu 32 z ostatniego miejsca na liście Lewicy społecznik uzyskał zdecydowanie najlepszy wynik. Zdobył on ponad 40 tysięcy głosów, podczas gdy "jedynka" - lider partii Włodzimierz Czarzasty - uzyskał ponad 22 tysiące wskazań.
Mimo znakomitego wyniku, jaki osiągnął, Łukasz Litewka wydaje się być bardzo rozgoryczony sposobem, w jaki go potraktowano. Okazuje się bowiem, że swój sukces Litewka świętował... w domowych pieleszach.
Czytaj także: Pawłowicz jednym zdaniem podsumowała wynik wyborów
"Ależ musiało tam być creepy"
W poście podsumowującym start w wyborach, Łukasz Litewka pokusił się o szczerość. Okazuje się, że przyszły poseł z list Lewicy został pominięty przy zaproszeniach na wieczór wyborczy.
Co smutne, nie zostałem nawet zaproszony przez nikogo na wieczór wyborczy, który organizowały dwa miasta z regionu (nie, to nie był Sosnowiec). Cała polityczna śmietanka miejska, dorośli ludzie zebrali się by konkurować kto z ich przedstawicieli zgarnia mandat. Ależ musiało być tam creepy po kilkunastu minutach. Ja "wieczór wyborczy" spędziłem sam, w domu. Usiadłem i już tylko czekałem - poinformował Litewka.
Litewka przyznaje także, że jego start w wyborach nie był łatwy. Utrudniano mu to na różnorodne sposoby, np. podczas układania list wyborczych. Tyczy się to także poprzednich wyborów.
Zawsze miałem pod górkę, nikt nigdy podczas układania list na mnie nie stawiał. Gdy znajomi po latach pytali "stary, oni nie widzą, że jest potencjał czy jak?" Pozostawało mi wzruszyć ramionami i dalej robić swoje. W tych wyborach też znacie moją lokatę, pierwsza "piątka" była zarezerwowana dla innych. - konstatuje Litewka.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.