Dawid Manzheley stwierdził w piątek, że mierzy się z naciskami ze strony polityków Prawa i Sprawiedliwości oraz węgierskiego Fideszu, którzy mieli bywać na organizowanych przez niego imprezach. W obawie o swoje życie Manzheley postanowił nie zabierać więcej głosu w sprawie orgii. Podkreślił, że chce w ten sposób uszanować prywatność polityków, którzy mają rodziny i nie chcą ujawniać przed nimi swojej prawdziwej orientacji seksualnej.
Otrzymałem groźby także od osoby (obecnej na moich poprzednich imprezach), która jest bezpośrednio powiązana z polskim ministrem sprawiedliwości, w związku z tym zaprzestaję udzielania dalszych wywiadów – napisał Manzheley w oświadczeniu przesłanym redakcji węgierskiego portalu Blikk.
Organizator gejowskich orgii odniósł się także do kwestii stawianych mu przez polską policję zarzutów. Mężczyzna, który także nazywa się Dawid Manzheley, jest poszukiwany przez krajowych funkcjonariuszy za oszustwo. Policjanci nie potwierdzili jednak jak dotąd, że jest to ta sama osoba.
Manzheley stwierdził, że tego typu dowody są "sfabrykowane" i mają na celu uciszenie go.
Nie mam powiązań ani wiedzy na temat żadnej tego typu sprawy. Nie jestem także w żaden sposób osobiście związany z Polską ani Węgrami w jakikolwiek sposób – ocenił.
Gejowskie seksparty w Brukseli. Mieli w nich uczestniczyć Polacy
Funkcjonariusze belgijskiej policji przerwali w piątek nielegalne spotkanie towarzyskie, połączone z uprawianiem seksu, które mimo obostrzeń związanych z epidemią koronawirusa zostało zorganizowane w centrum Brukseli. Wśród zatrzymanych znalazł się eurodeputowany węgierskiego Fideszu József Szajer. Według medialnych doniesień w tego typu wydarzeniach mieli uczestniczyć także od czasu do czasu polscy politycy. W żaden sposób nie zostało to jednak potwierdzone.
Obejrzyj także: József Szajer i seksafera w Brukseli. Beata Kempa oburzona