Jest 20 czerwca 2006 r. Dla 13-letniej Sylwii z Sulikowa i jej najbliższych ten dzień rozpoczyna się całkiem zwyczajnie. Jest piękna pogoda, zbliżają się wakacje. Nastolatka za chwilę ma kończyć szóstą klasę. Nic nie zwiastuje nadchodzącej tragedii. Wkrótce o tym, co przydarzyło się Sylwii, będzie mówić cała Polska.
Tamtego dnia Sylwia miała wracać ze szkoły autobusem. Podjęła jednak inną decyzję. Powiedziała koleżankom, że idzie na spacer z Dawidem - starszym o rok sąsiadem. Do domu miała już nigdy nie wrócić. Jej ciało odnaleziono następnego dnia, w polu rzepaku, kilkaset metrów od wsi.
Gdy policja przesłuchiwała Dawida J., ten powiedział, że widział Sylwię wsiadającą do obcego samochodu z pewnym mężczyzną. Kłamał. Kilkanaście lat później wymyślone przez niego kłamstwo stało się upiorną rzeczywistością dla 18-letniej Magdy M.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
24 maja 2021 roku Magda pojechała skuterem na zakupy. Utknęła jednak przy jednym z marketów w Kamieniu Pomorskim, bo miała problem z odpaleniem swojego pojazdu. Właśnie wtedy pewien mężczyzna zaproponował jej podwózkę. Zgodziła się i wsiadła do samochodu. Tym mężczyzną był Dawid J. Wtedy zabił po raz drugi.
Dawid J. - najmłodszy przestępca seksualny w Europie
Wróćmy do pierwszej zbrodni sprzed lat. Dawid J. prawdopodobnie podkochiwał się w Sylwii od dłuższego czasu. Tata nastolatki przyznał później, że chłopak "od dawna za nią łaził".
Najpierw chłopak w śledztwie kłamał. Ale potem Dawid J. zeznał, że feralnego dnia, kiedy Sylwia "nie chciała się z nim kochać", zaczął ją dusić. Ustalenia śledczych były wstrząsające. Sprawca, niewiele starszy od ofiary, pobił nastolatkę, zgwałcił ją, a potem wyjął z jej buta sznurowadło, które zacisnął na szyi dziewczyny.
Nieletni sprawca został później okrzyknięty "najmłodszym przestępcą seksualnym w Europie". Trafił do poprawczaka.
Wyjdzie z poprawczaka, wtedy będzie jeszcze większy, silniejszy. I co, wyjdzie naprawiony? To, że w poprawczaku sobie posiedział, to tak jakby był na wczasach – skarżyła się później matka zamordowanej dziewczynki w rozmowie z mediami.
Niestety, jej obawy okazały się słuszne.
Uśpione zło
Dawid J. miał siedzieć w poprawczaku do ukończenia 21. roku życia, szybko okazało się jednak, ze resocjalizacja w jego przypadku jest jedynie mrzonką. Chłopak popadł w kolejne konflikty z prawem. Miał między innymi molestować swoją młodszą siostrę, a – podczas przepustki w 2010 r. – dokonać rozboju na młodej kobiecie. Za napad został skazany na dwa lata więzienia.
J. odzyskał wolność w 2012 r. Wrócił wtedy do domu i znów został sąsiadem rodziny zamordowanej Sylwii. Mieszkańcy opisywali, że "uśmiechał się do rodziców dziewczynki, którą zabił". Stare "rany" na nowo zostały rozdrapane. W końcu rodzina wyprowadziła się do innej miejscowości.
Mieszkańcy Sulikowa żyli w strachu. Uspokoili się nieco, gdy Dawid J. znalazł partnerkę i założył rodzinę. Niektórzy sądzili, że się ustatkował, a może i zmienił. Byli w błędzie.
Wsiadła do samochodu z mordercą
Minęło niespełna 15 lat od popełnienia pierwszej zbrodni, a Dawid J. zabił po raz drugi. Magdalena M. nie wiedziała, że wsiadając do samochodu z tym mężczyzną, wydaje na siebie wyrok śmierci.
W toku śledztwa ustalono, że Dawid J. zamroczył 18-latkę, uderzając ją pięścią w skroń. Potem wywiózł dziewczynę do lasu, wykorzystał ją seksualnie i udusił. Jak relacjonowały media, ciało Magdy znaleziono w lesie niedaleko Sulikowa. Było przykryte korzeniami przewróconego drzewa, przysypane liśćmi i gałęziami.
Dawid J. powtórzył coś, co zrobił przed pobytem w poprawczaku. Tyle że tym razem dopuścił się zbrodni jako dorosły, 28-letni już mężczyzna.
Wyrok dla "bestii z Sulikowa"
Wyrok w tej sprawie zapadł w marcu ubiegłego roku. Dawid J. został skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności.
Warunkowe, przedterminowe zwolnienie z odbycia reszty kary może nastąpić po odbyciu 35 lat kary – przekazała mediom Ewa Borucka, sędzia Sądu Okręgowego w Szczecinie.
J. karę więzienia ma odbywać w systemie terapeutycznym dla osób uzależnionych od narkotyków i alkoholu. Mężczyzna ma też zapłacić po 100 tys. zł zadośćuczynienia trojgu bliskich zamordowanej 18-latki. Wyrok jest nieprawomocny.
"Takie osoby nie mają problemu z dokonywaniem przestępstw"
Według "Gazety Wyborczej", biegli psychiatrzy, którzy badali Dawida J. w szczecińskim areszcie, uznali, że w chwili popełniania zbrodni był poczytalny, ale stwierdzili u niego zaburzenie osobowości dyssocjalne.
O to, jak zachowują się osoby z takim zaburzeniem, zapytaliśmy Marcina Walickiego, psychologa i seksuologa, który przez siedem lat pracował w więzieniu, a obecnie tworzy powieść dotyczącą pracy psychologa więziennego.
Zaburzenie osobowości dyssocjalne polega na tym, że osoba nie stosuje się do przyjętych norm społecznych, ciągle nagina prawo, może mieć problemy z agresją. Tego typu zaburzenia osobowości często diagnozuje się wśród osadzonych. Takie osoby zakładają raczej, że to one w jakiś sposób stanowią prawo. Mają problem z dostosowaniem się do wszelakich norm społecznych czy norm grupowych. Ciągle je łamią, dla swoich korzyści – mówi nam Marcin Walicki.
I dodaje: – Takie osoby nie mają problemu z dokonywaniem przestępstw. Jeśli widzą w czymś łatwy zysk, to nie mają z tym najmniejszego problemu, żeby np. kogoś okraść albo handlować narkotykami.
– Pracowałem w więzieniu siedem lat i tam większość osób, która miała zaburzenie osobowości dyssocjalne, pochodziła z rodzin, gdzie np. nie było ojca albo matki, gdzie pojawiła się jakaś dysfunkcjonalność w środowisku rodzinnym. Często takie osoby były pozostawiane samym sobie, przez co to one zaczęły stanowić dla siebie prawo, zamiast dostosowywać się do obowiązującego prawa. Robiły to, żeby przetrwać – wyjaśnia nam ekspert.
Jak podkreśla, w jego ocenie osoby z tego typu zaburzeniem mogą normalnie funkcjonować w społeczeństwie, ale "zawsze będzie je kusić łamanie prawa". Bardzo rzadko dobrowolnie poddają się leczeniu: czy to farmakologicznemu, czy w postaci psychoterapii. Ponadto praca z nimi jest niezwykle trudna, bo zawsze jest ryzyko, że dana osoba może być po prostu nieszczera i wykorzystywać terapię jako "kartę przetargową" dla swojej rodziny czy dla wymiaru sprawiedliwości.
Jeśli chodzi o przestępców seksualnych, którzy wychodzą z więzienia, sąd, na wniosek dyrektora zakładu karnego, powołuje biegłego seksuologa, który ma za zadanie ocenić stopień prawdopodobieństwa powrotu do przestępstwa takiej osoby. Jeśli jest on wysoki, to sąd, który wcześniej wskazał osadzonego na karę pozbawienia wolności, może nakazać takiej osobie kontynuowanie leczenia oraz ewentualnie jakiś dozór policji. A jeżeli jest bardzo wysoki, to taka osoba może nawet trafić do Gostynina – zaznacza Marcin Walicki.
Przypadek Dawida J. wielokrotnie przywoływano jako dowód słabości systemu prawnego. Ofiary "bestii z Sulikowa" spoczęły na tym samym cmentarzu.
Aneta Polak, dziennikarka o2.pl