Jak podaje "Fakt", Anna i Tomasz J. byli małżeństwem przez niespełna 30 lat. W związku pary zaczęło dochodzić do aktów przemocy po tym, jak ich syn zginął w wypadku.
Tomasz J. nadużywał alkoholu, znęcał się nad partnerką oraz groził jej śmiercią. Kobieta regularnie uciekała z domu, szukając pomocy m.in. u krewnych i sąsiadów. Zdecydowała się również na zgłoszenie sprawy na policję, więc rodzinie założono niebieską kartę.
Mąż zabił żonę. Tomasz J. stanął przed sądem
Tomasz J. zgłosił śmierć Anny 7 września 2019 roku. W godzinach rannych zadzwonił na numer pogotowia, twierdząc, że żona leży w kuchni i nie daje znaku życia.
Ratownicy pogotowia przystąpili do reanimacji Anny, jednak kobiety nie udało się uratować. Ponieważ zmarła miała na ciele ślady brutalnego pobicia, zawiadomili funkcjonariuszy policji. Prokurator Adam Naumczuk z Prokuratury Rejonowej w Bielsku Podlaskim potwierdził, że żona Tomasza J. została skatowana na śmierć.
Wyniki sekcji zwłok nie pozostawiały wątpliwości. Anna J. została skatowana. Miała rozległe obrażenia głowy i twarzy, wybite zęby, ślady po uderzeniach na całym ciele. Biegli stwierdzili wylew krwi do mózgu, płuc i śledziony – wyjaśnił prok. Adam Namczuk ("Fakt").
W trakcie zatrzymania Tomasz J. był nietrzeźwy. Funkcjonariuszom policji zeznał, że po powrocie z prac w gospodarstwie znalazł żonę nieprzytomną w kuchni. Według ustaleń śledczych do pobicia Anny doszło za stodołą – odnaleziono tam buty ofiary, a także gumowy wąż, którego użyto do pobicia.
Anna obawiała się, że mąż może ją zabić. Córka kobiety przekazała funkcjonariuszom policji list, w którym matka wymieniała miejsca, gdzie w razie zniknięcia należy szukać jej ciała. Sam Tomasz J. konsekwentnie odmawia przyznania się do winy. Za dokonane przestępstwo grozi mu kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.