Do sprawy sprzed tygodni wraca "Tygodnik Podhalański". Dziennikarze opisują, jak w nocy 27 kwietnia u stóp Kotelnicy w Białce Tatrzańskiej wybuchł pożar. Na miejscu płonęła ogromna sterta drewna.
Mimo strażackich starań, niestety ogień jest tak duży, że niczego się już tu uratować nie da. Sposób, w jaki całość zajęta została przez ogień, wskazuje na to, że to podpalenie. Sprawa trafia na policję - czytamy w "Tygodniku Podhalańskim".
Na filmikach z kamer zainstalowanych na jednym z wyciągów widać, jak ktoś ukryty pod kapturem oblewa drewno jakąś substancją, a potem podkłada ogień. Ze względu na prowadzone śledztwo, policja odmawia dziennikarzom "Tygodnika Podhalańskiego" bliższych informacji na ten temat. Media szukają odpowiedzi na własną rękę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdy udaje im się spotkać z właścicielem podpalonej posesji, sprawa zmienia obrót. Właścicielem terenu okazuje się Stanisław P. Mężczyzna boi się rozmawiać z dziennikarzami, ale mieszkańcy wsi wskazują, że powodem podpaleń jest sprawa wycinki lasu wysoko na Kotelnicy.
W czerwcu 2023 roku ktoś wpadł tam na wycinaniu drzew. (...) Nieoficjalnie udaje się nam dotrzeć do informacji, że właściciel oskarżony o wycinkę podejrzewa o donos swojego kuzyna, właśnie Stanisława P. - pisze "Tygodnik Podhalański".
Po co wycinano drzewa? Dziennikarze wyjaśniają, że to powszechna praktyka na tych terenach. Kupujący, najczęściej deweloper, deklaruje zakup ziemi, ale prosi o wycinkę drzew by mieć mniej problemów.
Przy okazji okazuje się, że kuzyni ze sobą nie rozmawiają, a wcześniej ktoś podszywał się pod Stanisława P. wysyłając pod jego nazwiskiem donosy tak, by skierować na mężczyznę niechęć sąsiadów.
Ktoś zadał sobie nie lada trudu. Pisma trafiły do Powiatowego Nadzoru Budowlanego w Zakopanem, do analogicznej instytucji w Krakowie i w Warszawie. Trafiły też do Prokuratury Okręgowej w Krakowie, Prokuratury Rejonowej w Zakopanem, a nawet do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - czytamy w TP
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.