Do tragedii doszło 12 września w jednym z domów w Gdańsku. Gdy na miejsce przyjechała policja, partner Pauliny G. stał przed domem w samej bieliźnie, zakrwawiony. W środku mundurowi znaleźli ciało 25-latki, pełne ran ciętych i kłutych.
Tragedia w Gdańsku. Najbardziej pokrzywdzone są dzieci
Wszystko widziały dzieci wychowywane przez parę - trzyletni Maks i niespełna roczna Marcysia. - Podobno te dzieci, jak już (Paulina - przyp. red.) leżała zabita, siedziały koło niej przytulone - powiedziała "Super Expressowi" sąsiadka pary.
Marcysia za kilka dni obchodzi swoje pierwsze urodziny. Jej mama nie doczekała tego wyjątkowego dla każdego rodzica dnia. Zamiast świętować, pogrążona w smutku rodzina planuje pogrzeb młodej kobiety.
Czytaj także: Morderstwo Polaka w Niemczech. Nowe fakty w sprawie
Jak ustalił "SE", zaraz po tragedii dzieci zostały skierowane do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Później jednak zamieszkały w Kolbudach u swojej babci - 48-letniej pani Joanny, matki Pauliny. Z nieoficjalnych informacji wynika, że kobieta będzie starać się o opiekę prawną nad wnukami.
Robert G. przyznał się do winy
29-latetni Robert G. jest podejrzany o zabójstwo partnerki. Mężczyzna przyznał się do winy. Na wniosek prokuratora sąd zastosował wobec niego areszt na trzy miesiące. Obrażenia ofiary sugerują, że została zamordowana ze szczególnym okrucieństwem.
- Jak taka fajna i miła dziewczyna mogła pokochać taką bestię? - zastanawia się sąsiadka mamy zamordowanej w rozmowie z "SE". Para miała przeżywać wzloty i upadki i mierzyć się z różnymi problemami osobistymi, ale takiego dramatu nie spodziewał się nikt.