W sieci wielokrotnie pojawiają się wzmianki na temat długich kolejek do lekarzy-specjalistów. W przypadku niektórych specjalizacji pacjenci muszą czekać nawet kilka lat na wizytę finansowaną przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
Jak się okazuje, to jednak nie tylko kwestia niewystarczającej ilości lekarzy czy niewydolnego systemu. To także rezultat lekkomyślnego podchodzenia pacjentów do wcześniej umówionych wizyt lekarskich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Ostro krytykują pomysł NFZ. Dojdzie do paraliżu?
Jak wynika z danych przekazanych przez NFZ, statystyki dotyczące nieodwołanych wizyt są alarmujące. Tylko w ubiegłym roku było ponad 1,3 miliona umówionych terminów, na których nikt się nie pojawił. Lekarz w tym czasie mógłby przyjąć innego pacjenta, ale oczekiwał na osobę, która nie potrafiła odwołać wizyty. Z wielu różnych powodów.
Nieodwołane wizyty liczone w milionach. Nie przychodzimy do kardiologa, ortopedy czy onkologa
Tylko w województwie kujawsko-pomorskim zanotowano ponad 57 tysięcy nieodwołanych wizyt. Co ważne, mowa o bardzo obleganych specjalizacjach.
Najwięcej, bo ponad 17, 2 tysięcy z fizjoterapii ambulatoryjnej, 12,6 tysięcy przypadków nieodwołanych wizyt dotyczyło świadczeń z zakresu ortopedii i traumatologii narządu ruchu, 10,2 tysięcy z kardiologii, 4,2 tysięcy z endokrynologii i 5,5 tysięcy z onkologii - przekazała w rozmowie z "Gazetą Pomorską" Barbara Nawrocka, rzecznik oddziału NFZ w Bydgoszczy.
Wtóruje jej rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. Rydygiera w Toruniu. Jednocześnie zachęca on pacjentów do informowania o niemożliwości stawienia się na wizycie.
Faktycznie, jest to kłopot. Dotyczy on u nas kilkunastu procent wszystkich umawianych wizyt (...) Zachęcamy pacjentów, by informowali o tym, że nie mogą dotrzeć do lekarza w ustalonym terminie, by można taką wizytę odwołać. W przeciwnym wypadku nic się nie zmieni, a czas oczekiwania do specjalisty będzie się wydłużał - twierdzi dr n. med. Janusz Mielcarek.
Pacjenci zwracają jednak uwagę na fakt, że w wielu przypadkach odwołanie wizyty jest po prostu niemożliwe. Jest to związane przede wszystkim z obleganiem przez pacjentów telefonów do rejestracji. Na ten sam numer dzwonią zarówno osoby chcące umówić się do lekarza, jak i pacjenci chcący zrezygnować z wizyt. To powoduje wielogodzinne oczekiwanie na połączenie, z czego wiele osób po prostu rezygnuje.
Zrezygnowałam po trzech próbach. Wiem, że publiczna służba zdrowia nie ma tyle pieniędzy, co prywatne centra medyczne, gdzie rejestratorki same telefonicznie potwierdzają obecność z wyprzedzeniem albo gdzie używa się programów z SMS do tego, ale może jednak warto zainwestować w jakieś prostsze rozwiązania, by oszczędzić pieniądze, czas lekarzy i pacjentów - twierdzi pani Lucyna z powiatu bydgoskiego.