Grupa Polaków wybrała się na urlop na Zanzibar. Będąc w Afrycie postanowili skorzystać z szerokiej oferty wycieczek, jakie oferują lokalsi. Jedną z atrakcji było safari. Niewielkim samolotem Polacy polecieli do parku narodowego w Tanzanii.
Początkowo wszyscy uczestnicy wycieczki byli zachwyceni. Lądowanie wśród żyraf i antylop było wielkim przeżyciem. Po całodniowej przygodzie polscy turyści mieli wrócić samolotem do hotelu. Tak się jednak nie stało z uwagi na problemy techniczne maszyny. Samolot miał ich odebrać następnego dnia.
Część grupy nie kryła wściekłości. Polacy utknęli w dżungli, bez dostępu do internetu. Organizatorzy wycieczki starali się szybko zorganizować zastępczy hotel dla polskiej grupy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Udało się znaleźć nocleg w środku dżungli. Polacy mieli zapewnioną także kolację i śniadanie. Warunki w tym miejscu odbiegały jednak od standardu hotelu na Zanzibarze.
Część Polaków zbuntowało się. Twierdzili, że nie będą spać w takich warunkach. Mieli pretensje do organizatora wycieczki. Grupa niezadowolonych turystów spędziła więc noc koczując na recepcji.
- Niezrozumiałe zachowanie Polaków z naszej wycieczki. Dla mnie warunki były bardzo dobre, wyspałem się i to na dodatek w dżungli. Ludzie naprawdę przesadzili i brzydko potraktowali gospodarzy. Mnie by było szkoda marnować czas i psuć nastrój na takie narzekanie i szukanie winnych przez całą noc. Za tą sytuację było mi zwyczajnie wstyd - mówi pan Bartek cyt. przez "Fakt".
Jak opowiada jedna z uczestniczek wycieczki, po powrocie z safari powstały liczne plotki na temat tego, co na miejscu przeżyli Polacy.