Pan Łukasz z rodziną wybierał się w podróż na Cypr. W połowie sierpnia cała rodzina pojawiła się na lotnisku w Warszawie. Najpierw kontrolę paszportową przeszli jego żona i syn. Gdy mężczyzna podszedł do okienka procedura okazała się bardziej czasochłonna.
Poszło o niezapłacony mandat w wysokości 100 zł.
Po chwili na miejscu zjawił się funkcjonariusz Straży Granicznej, który poprosił pana Łukasza do osobnego pokoju. Tam mężczyzna dowiedział się, że powodem problemów jest... niezapłacony mandat sprzed trzech lat. Funkcjonariusz przedstawił mu decyzję Sądu Rejonowego dla Łodzi Śródmieścia, z której wynikało, że niezapłacony 100-złotowy mandat przedawnił się i został zamieniony na cztery dni pobytu w areszcie.
Mężczyzna przypomniał sobie wówczas, że w 2019 r., gdy był w trakcie podróży służbowej w Łodzi, otrzymał mandat od straży miejskiej za nieprawidłowe parkowanie. Nie przyjął go jednak, gdyż uważał, że na miejscu nie było nieodpowiednio oznakowane.
Miejsce było moim zdaniem nieoznaczone dostatecznie, bo nie było tam żadnych znaków poziomych, a znak informujący o przeznaczeniu tego miejsca dla busów znajdował się 50 m wcześniej i nie było go łatwo zauważyć - informuje pan Łukasz, cyt. przez portal autokult.pl.
Mężczyzna złożył odwołanie do łódzkiej straży miejskiej, jednak nie otrzymał odpowiedzi. Pomyślał, że mandat anulowano lub kwotę mandatu ściągnie komornik z jego konta. Później całkowicie o sprawie zapomniał.
Pan Łukasz apelował do mundurowych, że zaległy mandat opłaci natychmiastowym przelewem, usłyszał jednak, że nie ma takiej możliwości. Strażnicy zaprowadzili mężczyznę więc do celi przejściowej na Lotnisku Chopina. Następne kilka dni spędził w areszcie. Pan Łukasz nie poleciał na rodzinne, długo wyczekiwane wakacje.
Stracone pieniądze na wakacje to jedno, stracony czas to drugie, procedury więzienne, które musiałem przejść (rewizje, przeszukania, rozbieranie do naga, wrogość służby więziennej), to trzecie. Są w życiu wydarzenia, które można przeżyć tylko raz, jak na przykład pierwszy lot mojego syna samolotem. Nie mogłem przy nim być… Zresztą żona mówiła, że to już nie były wakacje dla naszego Jasia. Wszystko kręciło się wokół wątku: gdzie jest tata? - skwitował smutno pan Łukasz, cyt. przez portal autokult.pl.