Do zdarzenia doszło w Czechach, ale udział brali w niej Polacy. Sytuację zarejestrowała kamera, która zamontowana była w kabinie kierowcy samochodu jadącego za bmw.
Jechałem 130 km/h, chciałem wyprzedzić auto jadące przede mną jakieś 100 km/h. W tym czasie na lewym pasie jechał samochód, który poruszał się 135 km/h. Spojrzałem w lustro, lewy pas był wolny. Wjechałem za niego na lewy pas i wyprzedzam - informuje kierowca.
W tym samym czasie wyprzedzany samochód zaczął przyspieszać i mniej więcej 20 sekund później wjechał na lewy pas. "Na lewym pasie pojawia się bmw jadące jakieś 200 km/h i świeci mi długimi, bo wjechałem na 'jego' pas" - dodaje mężczyzna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdybym nie wjechał na lewy pas, bmw zyskałoby tylko 8 metrów, bo na tym pasie jechał wcześniej wspomniany samochód 135 km/h - zaznacza.
Mężczyzna, który nadesłał filmik, zjechał na prawy pas, a zaraz za nim zrobił to właściciel bmw. Sytuacja powtórzyła się kilkukrotnie.
Sprawa trafiła na policję
W pewnym momencie kierowca bmw zatrzymał się na prawym pasie i podszedł do samochodu, w którym znajdował się autor nagranie. - Uderzył mnie w twarz. Resztę słychać na nagraniu - informuje.
Materiał wideo został przekazany polskiej oraz czeskiej policji.
"Śmiechłem trochę". Internauci komentują
Filmik opublikowano w środę (7 czerwca) na YouTubie "STOP CHAM". Do tej pory obejrzało go blisko 400 tys. użytkowników platformy, a polubienie zostawiło 2,8 tys. osób. Oprócz tego filmik skomentowało prawie 1 tys. osób.
Opinie internautów są podzielone. Spora część wytyka również błędy kierowcy, który nadesłał nagranie. "Niektórzy uważają, że jak mają kamerkę, to każdy stanie po ich stronie i własnych błędów nie widzą", "Cham jeden, głupi i mandat mu się należy, ale sama kulturą jazdy nie grzeszysz. Po co blokujesz lewy pas?" - pisali.
"Śmiechłem trochę. Smutne, ale tak jeździ spora część ludzi, nie przewiduje ani trochę...", "Mam wrażenie, że połowa nagrywających specjalnie to robi, aby mieć nagranie na stop chama", "Oglądając te nagrania z łatwością można stwierdzić, że 60 proc. nagrywających powinno nazywać siebie Chamem - dodają następni.