Mieszkańcy powiadomili policję o śpiącym mężczyźnie za kierownicą samochodu w Kowali Stępocinie, niedaleko Radomia. - Patrol ujawnił, że że śpiącym kierowcą jest kierownik z wydziału ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Radomiu, funkcjonariusz z ponad 20-letnim stażem w służbie - informuje "Gazeta Wyborcza".
Czytaj więcej: Masz je na balkonie? Nawet nie wiesz o zagrożeniach
Mężczyzna siedział w fotelu kierowcy. Wykonano badanie pod kątem trzeźwości, które wykazało, że był on nietrzeźwy - mówi w rozmowie z portalem podinsp. Katarzyna Kucharska, rzeczniczka prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.
Nie wiadomo, jaki wynik wykazał alkomat, ale wiadomo, że miał ponad ponad 0,5 promila alkoholu w organizmie. Sprawą mężczyzny już zajęła się prokuratura i Biuro Spraw Wewnętrznych. - Na razie nie wiadomo, czy policjant prowadził w takim stanie samochód, to jest przedmiotem postępowania. Było to jego prywatne auto i w tamtym czasie nie był na służbie - dopowiada rzeczniczka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pijany policjant za kółkiem. Pierwsze konsekwencje
Jak pisze "Wyborcza", śledczy zabezpieczyli nagrania z kamer w okolicy, aby ustalić, czy policjant prowadził samochód, zanim usnął za kierownicą. Komendant miejski policji w Radomiu podjął decyzję o odwołaniu go ze stanowiska i przeniesienie w tak zwaną dyspozycję. Zostało też wszczęte postępowanie wyjaśniające w jego sprawie.
Mamy świadomość, że na tym policjancie ciąży szczególna odpowiedzialność za bezpieczeństwo w ruchu drogowym. Jeżeli potwierdzi się, że kierował samochodem będąc nietrzeźwym, będzie się musiał liczyć z najpoważniejszymi konsekwencjami swojego postępowania - mówi portalowi Katarzyna Kucharska.
To kolejny przypadek niewłaściwego zachowania policjanta z mazowieckiego garnizonu. "Gazeta Wyborcza" przypomina, że niedawno zostało wszczęte postępowanie wobec Mateusza Podlewskiego, byłego zastępcy komendanta powiatowego policji w Białobrzegach.
Policjant chciał obejrzeć mecz Radomiaka, jednak był pod wpływem alkoholu, próbował też wnieść na stadion butelkę. Nie miał biletu. Ochroniarze odmówili mu zgody na wejście, ten zaczął straszyć konsekwencjami. Jego sprawą zajęło się BSW i prokuratura. Po tej sytuacji postanowił odejść na emeryturę.