W swoim liście do premiera Donalda Tuska prezydent Duda wyraził swoje zaniepokojenie zmianami wprowadzanymi przez ministra sprawiedliwości w Prokuraturze Krajowej. Głowa państwa ostrzega, że podejmowane przez Adama Bodnara kroki mogą nieść ze sobą poważne konsekwencje dla Polski i Polaków.
Odpowiedzialność za skutki tych działań, w szczególności wobec obywateli, w tym ofiar przestępstw, obciążać będą osobiście Pana Premiera oraz Pana Ministra Adama Bodnara - stwierdził prezydent Andrzej Duda.
Słowa prezydenta Andrzeja Dudy nie przeszły niezauważone. Chętnie komentowali je politycy ze wszystkich stron sceny politycznej. Dla części polityków był to pretekst do krytyki poprzedniego obozu władzy. Inni zgadzali się z diagnozą głowy państwa, a jeszcze inni skorzystali z okazji, żeby wbić szpilę prezydentowi Dudzie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Politycy komentują list prezydenta Andrzeja Dudy. Głosy podzielone
Wśród polityków, którzy podzielają zaniepokojenie prezydenta Dudy, znaleźli się przede wszystkim przedstawiciele Zjednoczonej Prawicy. Janusz Kowalski we wpisie na portalu X podkreślił, że konsekwencje "bezprecedensowego w III RP ataku na prokuraturę będą dramatyczne". Polityk Suwerennej Polski szkicuje czarny scenariusz, w którym lada moment przestępcy będą wychodzić na wolność.
W zdecydowanie innym tonie utrzymane są wypowiedzi polityków obecnej koalicji rządzącej. Tomasz Trela z Lewicy wbił szpilę prezydentowi, sprowadzając jego rolę wyłącznie do składania podpisów pod kolejnymi dokumentami.
Z wyczuwalnym sarkazmem do sprawy podszedł były premier Leszek Miller. Komentując list prezydenta Dudy, Miller nawiązał do zdolności językowych prezydenta Andrzeja Dudy.
Arkadiusz Myrcha z Koalicji Obywatelskiej wykorzystał list prezydenta jako pretekst do zadania prezydentowi Dudzie pytania, dlaczego nie pisał listów, kiedy pojawiły się doniesienia o osobach inwigilowanych za pomocą Pegasusa, albo kiedy "pałowano kobiety na protestach"?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.