Imamoglu ma spędzić w więzieniu dokładnie dwa lata i siedem miesięcy. Skazano go za "obrazę urzędników publicznych", której miał się dopuścić w przemówieniu w 2019 roku, po zwycięstwie w wyborach samorządowych w Stambule.
Za dosłownie sześć miesięcy w Turcji mają się odbyć wybory prezydenckie i parlamentarne. Imamoglu zdaniem wielu miał być wystawiony na przeciwnika obecnie panującego Recepa Tayyipa Erdogana. Jednak oficjalnego kandydata opozycji jeszcze nie wybrano.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po ogłoszeniu wyroku sądu Imamoglu przemówił do tysięcy swoich zwolenników, mówiąc, że ten werdykt "dowodzi, że w dzisiejszej Turcji nie ma sprawiedliwości". Dodał też, że wyborcy odpowiedzą na niego swoim głosowaniem w czerwcu przyszłego roku. A to głosowanie może być największym od dawna wyzwaniem politycznym dla Erdogana. Przywódca usilnie stara się przedłużyć swoje rządy o kolejną, trzecią już dekadę. Tymczasem Turcja zmaga się z szalejącą inflacją i upadającą walutą, co na co dzień odczuwają jej mieszkańcy.
Wciąż jednak nie wiadomo, jak wyglądać będzie to wyzwanie Erdogana, gdyż sześć opozycyjnych partii nie uzgodniło jeszcze, kogo wystawi jako wspólnego kandydata.
Po ogłoszeniu wyroku w Stambule powrót do kraju natychmiast zapowiedział Kemal Kilicdaroglu, przewodniczący opozycyjnej Republikańskiej Partii Ludowej (CHP). Jak podkreślił, to jego odpowiedź na "poważne naruszenie prawa i sprawiedliwości".
Ukarany za "głupców"
Ekrema Imamoglu miał nazwać "głupcami" czy nawet "idiotami" urzędników, którzy w 2019 roku unieważnili głosowanie w wyborach samorządowych w Stambule. Imamoglu miał wygrać zarówno w pierwszym głosowaniu, jak i w powtórnym. Sam tłumaczył, że była to odpowiedź do Ministra Spraw Wewnętrznych, Süleymana Soylu, który również miał się do niego wyrazić w podobny sposób.
Osobista misja Erdogana
Erdogan sam był burmistrzem Stambułu, nim przeszedł do krajowej polityki. Pojawienie się Ekrema Imamoglu zmieniło losy 17-milionowego miasta. Po raz pierwszy od lat zaczął nim rządzić ktoś spoza grona Partii Sprawiedliwości i Rozwoju, którą założył Erdogan. Jednak Erdogan nie przełknął porażki. Zaczął osobiste polowanie na Imamoglu. W zeszłym roku szef MSW Süleyman Soylu udowadniał, że w sztabie miejskich urzędników, zatrudnionych przez burmistrza, są terroryści bądź osoby utrzymujące z nimi kontakty. Zdaniem niektórych była to próba przejęcia władzy w metropolii, którą przez niemal dwie dekady rządziła AKP Erdogana.
Czytaj także: Rozmowy o zakończeniu wojny? Czwartek może być kluczowy
Bardzo smutny dzień
Nacho Sanchez Amor, który w Parlamencie Europejskim zasiada w komisji ds. Obcych Ingerencji we Wszystkie Procesy Demokratyczne w Unii Europejskiej, napisał na swoim Twitterze, że jest to "bardzo smutny dzień".
Sprawiedliwość w Turcji jest w opłakanym stanie, rażąco wykorzystuje się ją do celów politycznych - napisał.
Wyrok nie jest prawomocny, musi go podtrzymać sąd apelacyjny. Krytycy twierdzą, że sądy tureckie sprzyjają Erdoganowi. Tymczasem sam rząd twierdzi, że sądownictwo jest niezależne.