Mieszkanka Wrocławia leciała na Zanzibar przez 10 godzin z międzylądowaniem w Hurghadzie. Na czas tankowania wszyscy musieli pozostać na swoich miejscach, co nie było zbyt przyjemnym doświadczeniem. Fotele były bowiem bardzo ciasne i nawet niskie osoby, nie miały miejsca na nogi.
Podróż na Zanzibar pełna zaskoczeń
Jeden z pasażerów w trakcie międzylądowania czuł się tak "połamany", że pytał, czy może wysiąść i wracać do Polski. Oczywiście nie było to możliwe - powiedziała dla "Fakty" podróżniczka.
Pani Dominika powiedziała, że fotele sprawiały każdemu wiele trudności. Nie można ich rozłożyć, więc odpoczynek, czy sen nie wchodził w grę. Przez cały czas nie było także czym się zająć. Na miejscach brakowało małych telewizorków do oglądania filmów, czy seriali.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kolejnym zaskoczeniem był brak posiłków. Zazwyczaj na tak długich lotach, oferowane są obiady lub przekąski. Tutaj nie było nic. Każdy z pasażerów musiał wszystko dokupować sam.
Latałam już z biurem podróży, m.in. na Dominikanę i były dwa posiłki. Lot na Sri Lankę, już na własną rękę, też miał darmowe przekąski w ofercie – podkreśla pani Dominika.
Zaskakującym plusem były ceny jedzenia. Zazwyczaj w samolotach tak, jak na lotniskach posiłki kosztują krocie. Tutaj było dość tanio i każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Chociaż na tak długi lot nie było przewidzianych posiłków ani napoi w cenie biletów to ludzie żartowali, że przynajmniej mogą się tanio najeść i napić — podsumowała.
Kawa, herbata, czy słodkie napoje kosztowały około 10 zł. Na alkohol trzeba było wydać od 12 do 20 zł. Cena ciepłego dania to z kolei 28 złotych. Można było wybrać m.in. naleśniki z serem i brzoskwiniami, pierogi z mięsem, pierogi ukraińskie, makaron bolognese, kurczaka z ziemniakami i fasolką.