Noc z piątku na sobotę była bardzo niespokojna dla Izraela. W stronę kraju i jego stolicy - Tel Awiwu - poleciały pociski rakietowe, Palestyńczycy ze Strefy Gazy wdarli się na teren państwa żydowskiego. Są zabici i ranni. Napastnicy wzięli także zakładników. To gigantyczna porażka państwa, armii i służb specjalnych.
Skala porażki systemu bezpieczeństwa państwa jest ogromna. Jak mówi Karolina Mints, Polka mieszkająca od 9 lat w Izraelu, wśród żydowskiego społeczeństwa pojawiły się takie emocje jak strach, rozczarowanie i napięcie co będzie dalej.
Czytaj też: Potężny atak na Izrael. "Kompletne zaskoczenie"
Nikt nie rozumie, jak mogło dojść do tak spektakularnej ucieczki z Gazy, która zwykle jest pod prądem - opowiada w rozmowie z o2.pl.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pracująca w biurze podróży Israel Friendy Polka mówi, że zaskoczenie było ogromne. Według jej relacji, ostrzał rakietowy rozpoczął się około godziny 7 rano. Rakiet miały lecieć setki. I to w miejsca, które do tej pory były wolne od ostrzału.
Dimona, Beer Szewa, Raananna, Tel Awiw. To były miasta dotąd wolne od rakiet. Mówi się, że ten zmasowany ostrzał miał odwrócić uwagę. W tym samym czasie terroryści weszli bez żadnego problemu do Izraela - opowiada Polka.
Dodaje, że jutro w całym Izraelu będą zamknięte szkoły i przedszkola. Trwa liczenie zabitych i rannych.
Mnożą się także informacje o jeńcach. Jednym z nich ma być m.in. były wysoki rangą dowódca wojskowy, gen. Nimrod Aloni, choć informacja ta nie jest jeszcze potwierdzona.
Największy atak od dekad
Zdaniem Michała Wojnarowicza, analityka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, to największy atak na Izrael od dekad. Kraj musi dziś odbijać z rąk Palestyńczyków własne tereny, własne miasteczka, wsie i kibuce.
Są doniesienia o pojmaniu kilkunastu Izraelczyków, żołnierzy i cywilów. To jest potężny szok dla Izraela i jego konsekwencje będą ogromne.
Jedno z najważniejszych pytań brzmi "dlaczego do tego doszło?" Wojnarowicz osadza atak w szerszym kontekście, na który składają się np. izraelska blokada Strefy Gazy, działania Iranu, gdzie problemy Izraela raczej nie wywołują bólu głowy, czy walka o "rząd dusz" Palestyńczyków między Hamasem a Fatahem.
Operacja Hamasu to w mojej ocenie gra va banque militarnego skrzydła Hamasu. Kiedy dochodziło do eskalacji dookoła Strefy Gazy, zazwyczaj poprzedzały je jakieś konkretne wydarzenia. A w tym przypadku panował względny, podkreślam: względny, spokój. Oczywiście nie brakowało incydentów. Na Zachodnim Brzegu, na Wzgórzu Świątynnym, ale nie było sygnałów, że szykowana jest duża reakcja odwetowa Hamasu - przekonuje w rozmowie z o2.pl.
I co dalej?
Kolejna istotna sprawa, o której mówi Wojnarowicz dotyczy przyszłości konfliktu. Formułuje on istotną wątpliwość, czy Palestyńczycy pójdą za odezwami Hamasu i czy ruszy się także Zachodni Brzeg, czy jednak będzie to krwawa konfrontacja ograniczona do Stefy Gazy?
Sytuacja jest wyjątkowa, bo w Strefie Gazy są izraelscy obywatele, wzięci do niewoli. Dotychczasowe metody, stosowane przez Izrael, mogą okazać się mało skuteczne. Szczególnie że Beniamin Netanjahu niechętnie podejmował decyzje o operacjach lądowych, ale taka może być konieczna.
Widać, że Hamas był dobrze przygotowany do tej operacji. Inicjatywa jest po ich stronie, co jest rzadkością. Na razie sympatia międzynarodowa jest po stronie Izraela, ale tu należy postawić kolejne pytanie: jaka będzie jego reakcja? Każda przedłużająca się konfrontacja będzie generowała koszty i straty: tak ludzkie, jak wizerunkowe - mówi analityk.
"Klęska myślenia"
Analityk przekonuje, że gdyby szukać przyczyn w szerszym procesie, to powodem mogła być sytuacja na Zachodnim Brzegu. Na tę nakłada się też, jak mówi, "atmosfera ogólna": ataki ze strony żydowskich osadników np. pogrom Palestyńczyków w Huwarze przy bezczynności służb bezpieczeństwa, efekty polityki rządu Netanjahu.
Gorzej, że sytuacja może wpłynąć na kształt stosunków państwa z innymi krajami regionu. Zmienią się priorytety Izraela. Uwaga państwa, uwaga dyplomacji izraelskiej zostanie skupiona na innych kwestiach, niż toczące się próby porozumienia z Arabią Saudyjską. Wszystko zależy tu od skali odpowiedzi Izraela i strat, jakie ona przyniesie.
Jest to jednak przede wszystkim klęska myślenia Izraelczyków o tym konflikcie: o tym, że da się dosypywać pieniędzy katarskich i odgrodzić się od Strefy Gazy, czy szerzej: myślenia o w miarę pokojowym zarządzaniu tym konfliktem. Być może jest to, lub będzie sygnał do odmrożenia rozmów o rozwiązaniu konfliktu? - spekuluje analityk.
Na koniec zaś dodaje, że jest tu zbyt wiele zmiennych. Nie wiadomo, czy do działań włączą się inne ugrupowania, choćby wspominany już wcześniej Fatah. Nie wiadomo co wydarzy się np. w Syrii, gdzie duże są wpływy Iranu. Na ten moment jesteśmy zmuszeni, jak podsumowuje, do obserwowania sytuacji i jej rozwoju.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2