Wiesława M. miała 5 dorosłych dzieci - 4 synów i córkę. 60-latka wiele lat temu wyprowadziła się z Chełma i zamieszkała na Wyspach. W Anglii mieszka też Ernest G. Pozostałe dzieci mieszkają w Polsce. Rozmawialiśmy z nimi. Jak mówią o2, Ernest od miesiąca dziwnie się zachowywał, miał problemy psychiczne i zmagał się z poważną depresją.
Rodzeństwo Ernesta przyznaje, że był on samotny, nie miał w Anglii znajomych. Była żona utrudniała mu kontakt z synem. Jak twierdzi rodzina - bardzo to przeżył.
Mama i inni wielokrotnie zgłaszali problemy Ernesta odpowiednim brytyjskim służbom, jednak nikt nie reagował. Tej tragedii można było uniknąć! - mówią nam dzieci ofiary.
Ernest zaczął się dziwnie zachowywać od 21 stycznia 2021 r. Wtedy przyszedł do mamy z kwiatami. Mama zapytała: - Ale co ty Guciu (bo tak wszyscy mówiliśmy do Ernesta) na dzień babci mi przyniosłeś? -Nie to dla Ciebie - powiedział z dziwnym spojrzeniem w oczach. Ernest był tego dnia cały w euforii. Mówił, że jest szczęśliwy, wielokrotnie wspominał o Bogu - mówią o2 dzieci ofiary.
Podejrzane zachowanie Ernesta
Później ta euforia przerodziła się w takie "dokazywanie". Zaczął się dziwnie odzywać do mamy. Mówił do niej, żeby się nie odzywała, bo tak mu podpowiada Bóg. Rozkazywał mamie, dziwnie gestykulował rękami. Wychodził na zewnątrz, żeby z kimś rozmawiać, po czym mówił sam do siebie. Wypominał mamie wiele spraw, które nigdy się nie wydarzyły. Mama szybko zorientowała się, że coś niepokojącego dzieje się z Ernestem - dodaje rodzina.
Jak mówią nasi rozmówcy, Ernestowi zdarzało się wychodzić w samych majtkach przed dom lub w samej koszulce i spodenkach zimą odwiedzać mamę.
Mama i Ernest mieszkali niedaleko siebie. Potrafił również pójść do sklepu, wziąć coś z półki i wyjść bez płacenia. Sprzedawca znał Ernesta i mamę więc jej o tym mówił. Mama prosiła policję żeby wzięli Ernesta na badania lub na obserwację. Oni nie chcieli, bo nie mieli podstawy, gdyż Ernest nie był agresywny, zasłaniali się procedurami. Dzwoniła też na 111 (numer służby zdrowia NHS), jednak tam również nie otrzymała pomocy - słyszymy.
Ernest mieszkał na stancji, właścicielka mieszkania niedawno wypowiedziała mu umowę.
Być może wstydziła się jego zachowania lub bała się, że coś jej zrobi - mówią nasi rozmówcy.
Kiedy Wiesława M. rozmawiała z psychologiem o dziwnym zachowaniu swojego syna usłyszała, że może to wynikać z silnego stresu, ale może to być jednorazowe zachowanie. Jednak nic się nie zmieniało. Później były kolejne zgłoszenia. Jak się dowiedzieliśmy Ernest przestał chodzić do pracy, twierdził, że cały czas jest na urlopie. Miał także problemy z pamięcią. Jednego dnia mówił jedno, a następnego już tego nie pamiętał.
Ernest miał dobry kontakt z mamą, od kiedy przeprowadził się do tej samej miejscowości, mama zapraszała go na obiady i często się widywali - mówią nasi rozmówcy.
Do tragedii doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek. To była druga noc kiedy Ernest miał zostać u mamy, gdyż był w trakcie zmiany stancji. W niedzielę wieczorem kolejny raz na miejsce wezwano policję. Jednak i tym razem funkcjonariusze powiedzieli Wiesławie M., że po pomoc ma dzwonić na 111, gdyż oni nic nie mogą zrobić. Córka Wiesławy M. jeszcze w niedzielę o godz. 22. pisała do niej, że jest zmęczona i kładzie się spać, bo jest już późno.
Mama odpisała tylko "do jutra" - słyszymy w rozmowie.
Policja odkryła ciało zamordowanej Polki
W poniedziałek rano, 22 lutego Ernest G. poszedł do pobliskiego sklepu. Sprzedawca zauważył, że mężczyzna ma na sobie krew, wtedy wezwał policję. Kiedy funkcjonariusze przyjechali na miejsce zabrali Ernesta spod sklepu, był spokojny, nie okazywał żanych emocji.
On sam powiedział do nich: "Chodźcie pokaże wam co zrobiłem". Wtedy zaprowadził ich do pokoju, gdzie leżała mama - mówią dzieci ofiary.
Rodzina ma żal do brytyjskich służb. Nikt nie reagował na zgłoszenia
Dzieci ofiary mówią wprost, że tragedii można było uniknąć, gdyby ktoś zareagował na prośby mamy. Rodzina ma ogromny żal do brytyjskich służb za to, że nikt nie próbował w jakikolwiek sposób pomóc mamie i Ernestowi, kiedy zgłaszano jego problemy psychiczne.
Tragedii można było uniknąć! Niepokojące zachowanie Ernesta było wielokrotnie zgłaszane brytyjskiej policji i organom medycznym, jednak nikt nic nie zrobił w tej sprawie, ponieważ zasłaniano się procedurami. Nie mogli zabrać go na obserwację, bo nie był agresywny i nie stwarzał zagrożenia. Jednak jak się okazało nie musiał być agresywny na co dzień, żeby doszło do takiej tragedii - mówią o2 dzieci ofiary.
40-letni Ernest G. został zatrzymany. 24 lutego oskarżony o zabójstwo Ernest G. miał stawić się w sądzie Peterborough Magistrates’ Court. Rodzina jednak do tej pory nie dowiedziała się jak potoczyła się rozprawa. Psycholog, który rozmawiał z Ernestem po zabójstwie, potwierdził rodzinie ofiary, że w ostatnim miesiącu było wiele zgłoszeń w jego sprawie.
Ernest G. prawdopodobnie cały czas przebywa w areszcie. Jak się dowiedziała rodzina Ernest nie jest świadomy tego co się stało.
Z tego co się dowiedzieliśmy Ernest wie, że zabił mamę, jednak cały czas twierdzi, że ona wróci - mówi rodzina.
Rodzina planuje sprowadzić zwłoki Wiesławy M. do Polski, co wiąże się z dużymi kosztami. Dlatego założyli zbiórkę na stronie zrzutka.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.