Legion Międzynarodowy to jednostka powołana do życia w lutym z inicjatywy Wolodymyra Zełenskiego dla obcokrajowców, chcących walczyć u boku Ukraińców z rosyjskim najeźdźcą. Formacja składa się z dwóch skrzydeł. Jednemu z nich, zajmującemu się wykonywaniem zadań specjalnych na froncie, dowodzi m.in. niejaki Sasza Kuczyński.
Polski gangster w Legionie Międzynarodowym
Jak ustalili dziennikarze "The Kyiv Independent", podwładni oskarżają dowódcę o szereg nadużyć. Z relacji żołnierzy wynika, że 69-latek ma znęcać się nad nimi psychicznie, wysyłać na misje samobójcze, czy zmuszać do grabieży podczas działań na froncie. Według relacji świadka, do którego dotarła gazeta, mężczyzna miał także dopuścić się napaści seksualnej na jedną z lekarek.
Okazuje się, że despotyczny dowódca jest Polakiem, który w Ukrainie działa pod fałszywym imieniem i nazwiskiem, co sam potwierdził w rozmowie z "Deutsche Welle". W rzeczywistości 69-latek nazywa się Piotr "Broda" Kapuściński i w przeszłości zamieszany był w proces "mafii pruszkowskiej".
Kryminalna historia "Brody" jest niezwykle obszerna. Przed laty gangster usłyszał od polskich władz 71 zarzutów obejmujących m.in. porwania i oszustwa. W 2009 roku jednak Kapuściński otrzymał status świadka koronnego, a postępowanie przeciwko niemu umorzono. Nie sprawiło to jednak, że zrezygnował z przestępczej kariery. Jak donosiła dwa lata temu "Rzeczpospolita", stracił status świadka koronnego.
Kilka lat temu "Broda" zamieszkał w Ukrainie. Tam również nie zboczył z przestępczej drogi, władze zarzucają mu bowiem popełnienie gwałtu i rabunku. W maju dochodzenie wstrzymano, z uwagi na służbę Kapuścińskiego w ukraińskiej armii.
Tak sprawę rzekomych nadużyć komentuje sam Kapuściński
Dziennikarze "Deutsche Welle" skontaktowali się z dowódcą Legionu Międzynarodowego. W rozmowie telefonicznej potwierdził on, że mimo swojej kryminalnej przeszłości obecnie dowodzi jednostką wojskową.
Pracowałem dla mafii, kradłem, sprzedawałem kokainę i to sporo – przyznał.
"Broda" jednak stanowczo zaprzecza, by dopuszczał się nadużyć, o jakich donosili żołnierze międzynarodowej formacji. Zapewniał, że nie doszło do rzekomego splądrowania galerii handlowej w Lisiczańsku, o którym wspominali jego podwładni. W rozmowie z "DW" rzecznik sieci, która miała zostać okradziona, potwierdził, że żołnierzom udzielono zgody na zabranie potrzebnych towarów.
Kapuściński uważa, że osoby, które zarzucają mu znęcanie się, to dezerterzy, którzy mają do niego żal.
Odebrałem tym ludziom broń i legitymacje wojskowe i wysłałem autobusem do Kijowa. Zostali wykluczeni z Legionu. To była grupa Kolumbijczyków. Złożyli skargę w prokuraturze wojskowej - powiedział "DW". Dziennikarze czekają na odpowiedź Ministerstwa Obrony na temat obecnego statusu Kapuścińskiego.