"Utalentowany kucharz z Trowbridge Mariusz K." – jak piszą o Polaku brytyjskie media – zaalarmował SMS-em o porwaniu swojego szefa. Napisał, że został wywieziony za miasto w bagażniku samochodu. Porywacze mieli chcieć odzyskać pieniądze, które rzekomo był im winny – chodziło o kilka tysięcy funtów.
Czytaj także: Makabra w Glasgow. 35-letni Polak nie żyje
Twierdził, że uciekł porywaczom. Miał przekazać im pieniądze
O całej sprawie Mariusz K. poinformował również swoją polską przyjaciółkę. Po kilku godzinach napisał, że udało mu się uciec porywaczom. Spotkał się kobietą, twierdząc, że ciągle jest w niebezpieczeństwie.
Polak poprosił przyjaciółkę o wsparcie. Stwierdził, że musi jak najszybciej przekazać porywaczom 1600 funtów. Kobieta wzięła pożyczkę z banku i dała pieniądze Mariuszowi K.
Sfingował swoje porwanie. Miał kłopoty finansowe
Sprawa trafiła na brytyjską policję. Nad zagadkowym porwaniem Polaka pracowało 22 funkcjonariuszy. W końcu ustalono co tak naprawdę się wydarzyło.
Okazało się, że żadnego porwania nie było, a cała historia została wymyślona przez 36-latka. Mężczyzna sfingował swoje porwanie, ponieważ miał kłopoty finansowe. Cały czas przebywał bezpieczny w mieszkaniu.
Mariusz K. został oskarżony o składanie fałszywych zeznań i postawiony przed sądem. Obrońca Polaka wnioskował o niski wyrok, który nie oznaczałby ograniczenia wolności. Zdaniem adwokata 36-latek "nie chciał wpędzać nikogo w kłopoty".
W marcu przed sądem w Salisbury zapadło postanowienie w sprawie. Polak został skazany na 16 miesięcy pozbawienia wolności. Musi także zwrócić z nawiązką pieniądze wyłudzone od przyjaciółki.
To niezwykły, dziwny i raczej smutny przypadek – podkreślił sędzia.
Obejrzyj także: Zmarł Polak w śpiączce w Anglii. Anestezjolog chce debaty publicznej