Od kiedy pojawiły się doniesienia, że najemnicy z Grupy Wagnera będą stacjonować na Białorusi i mają dopuszczać się prowokacji przy polskiej granicy, nasze wojska są w pełnej gotowości. Od dwóch tygodni trwa operacja "Bezpieczne Podlasie", w ramach której nawet tysiąc dodatkowych żołnierzy patroluje wschodnią flankę NATO.
Czytaj także: Są najlepsi na świecie. Niedawno dołączyli do NATO
Dowództwo polskich sił zbrojnych wysłało na północny wschód trzy doborowe jednostki: 11. Lubuską Dywizję Kawalerii Pancernej, 12. Szczecińską Dywizję Zmechanizowaną oraz 17. Wielkopolską Brygadę Zmechanizowaną. Żołnierze ćwiczą, zgrywają się na poligonach i patrolują teren. Nie tylko przy samej granicy państwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na Podlasiu coraz częściej można spotkać wojskowe konwoje. Pojazdy opancerzone, transportery, ciężarówki i samochody bojowe. Takie widoki na drogach to żadna nowość, co jest niestety znakiem czasów. Polska armia pręży muskuły i działa tak, by jej obecność nie umknęła uwagi wagnerowców oraz ich mocodawców w Moskwie.
"To demonstracja gotowości sił zbrojnych na potencjalne zagrożenia oraz rozwijanie zdolności wojsk" - informuje Sztab Generalny Wojska Polskiego.
Nasze wojsko jest gotowe, ćwiczy i czeka na rozkazy dowództwa, które bacznie przygląda się działaniom wagnerowców. Jako wsparcie na wschodzie można spodziewać się także obecności naszych sił specjalnych, a na wezwanie są wojska amerykańskie oraz siły szybkiego reagowania krajów NATO.
Zagrożenie traktowane jest więc poważnie, choć niektórzy eksperci są zdania, że Grupa Wagnera nie stanowi realnego zagrożenia dla Polski. Tak ocenił sytuację think-tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW), tak donosi też ukraiński wywiad. Wagnerowcy są pozbawieni ciężkiego sprzętu, mają mało ludzi i nie mieliby szans w starciu z naszą armią.
O ile trudno oczekiwać od Grupy Wagnera otwartej agresji militarnej, o tyle działania pod progiem konfliktu (np. działania hybrydowe, takie jak dywersja, prowokacje) mogą się pojawić. Jest to element budowania napięcia i z pewnością skupi uwagę naszych wojsk i służb na granicy polsko-białoruskiej. Do tego pojawia się w Moskwie narracja o konieczności zdobycia tzw. przesmyku suwalskiego.
Na mówienie o tym, że wagnerowcy z Białorusi zajmą przesmyk suwalski należałoby odpowiedzieć: to chodźcie i spróbujcie! Zobaczymy, czy dacie radę! Jeśli chcecie tu przyjść, to my wam pokażemy, gdzie jest Władywostok - mówił nam ostro generał Waldemar Skrzypczak.
Polska armia nie śpi i to chyba w całej sytuacji najlepsza wiadomość.