Na Facebooku "Fly4free" w poniedziałek (3 lipca) pojawił się pewien wpis. Zapytano w nim turystów - "jaki był ich najdroższy błąd w podróży". Pod postem rozbrzmiała prawdziwa dyskusja, a internauci chętnie dzielili się swoimi przeżyciami.
Najdroższe błędy w podróży. Paszporty
Jak się okazuje, wielu urlopowiczów doświadczyło przykrych wpadek z paszportami w roli głównej. Często zdarza się, że w ferworze emocji, które towarzyszą nam w czasie przygotowań, zapominamy sprawdzić datę ważności lub zwyczajnie nie zabieramy ich z domu. Przekonała się o tym jedna z internautek podróżująca do Wielkiej Brytanii.
[Kiedy się zorientowaliśmy - przyp. red.] byliśmy "tylko" 450 km do domu, wykupiliśmy drugi prom, podjechaliśmy po paszporty i z powrotem na prom. Podczas powrotu chyba z trzy godziny się nie odzywaliśmy, bo w takim szoku byliśmy - wyznała w komentarzach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O incydencie z paszportami pisała również pani Monika. Wpadka przytrafiła jej się podczas powrotu z Egiptu. Kiedy wraz z swoimi towarzyszami podróży udała się na lotnisko, doznali prawdziwego szoku. Okazało się, że pomylili paszporty z innymi gośćmi obiektu.
Droga była ta taksówka, żeby się wrócić do hotelu i stresu co niemiara czy zdążymy na lot - czytamy.
Taksówki za granicą. Koszmarne ceny
Z kolei pan Jacek podzielił się przeżyciami, które oświadczył wracając z USA do Polski.
Chciałem dostać się z Brukseli do lotniska w Eindhoven tramwajem i lokalnymi pociągami, bez większej rezerwy czasowej. Nie zabanglało - przekazał.
Wyjaśnił, że mniej więcej w połowie drogi musiał złapać koszmarnie drogą taksówkę, żeby się wyrobić na lot z Eindhoven do Polski. "Udało się, choć nie do końca, bo check-in był już zamknięty: walizkę wzięli ode mnie dopiero przy wejściu do samolotu, zapłaciłem jakąś grubą sumę (...), i jeszcze musiałem pozbyć się wszystkich płynów powyżej 100 ml, a było tam kilka fajnych piwek i jakieś ciekawe sosy (wracałem z USA via Bruksela) - dodał.
O wysokich cenach taksówek pisała również pani Marta, która pomyliła pociągi na lotnisko w Japonii. W związku z czym musiała wezwać kierowcę. Za przejazd zapłaciła ponad 500 zł.
Na domiar złego karta debetowa nie chciała przejść, pan taksówkarz nie mówił po angielsku i był lekko wkurzony, a bramki na ten lot zaczęli już zamykać - poinformowała.
Pomylili datę wyjazdu i mieli problemy z internetem
Wśród komentujących znaleźli się też tacy, który pomylili daty wyjazu.
Raz pomyliłem daty wylotu z Korfu (po przybyciu na lotnisko okazało się, że lot był wczoraj) i raz wykupiłem wyjazd na ferie zimowe z córką na marzec zamiast na luty - pisał jeden z internautów.
Jak się okazuje nasz portfel mocno nadszarpnąć może korzystanie z internetu. Pewna internautka przyznała, że bardzo dużo zapłaciła za uruchomienie transmisji danych na lotnisku Antalyi, inna zaś za włączenie map Google w Monte Carlo.
"Wszystko jeszcze chyba przede mną"
W komentarzach pewna kobieta wyznała również, że jest oszołomiona tymi wszystkimi wyznaniami.
Całe szczęście nie każdy może "pochwalić si" podobnymi doświadczeniami. Jak czytam wasze komentarze, to wszystko jeszcze chyba przede mną - napisała jedna z użytkowniczek.
Czytaj również: Amerykanka odwiedziła Polskę. Nie uwierzycie, co ją zachwyciło