Pracownicy zakładów pogrzebowych mają do czynienia z najrozmaitszymi przypadkami. Branża, z której usług prędzej czy później skorzysta każdy to miliony historii tych, którzy chcą godnie pożegnać ukochanych. Wydawać by się mogło, że nie ma w niej miejsca na głupie zachowania...
Nowe doświadczenie spotkało pracowników dwóch zakładów pogrzebowych z Wielkopolski. 1 kwietnia ekipy zostały wezwane po odbiór ciała do jednego z domów w Przybyszewie. Po przybyciu na miejsce jedni i drudzy zorientowali się, że coś jest nie tak.
Szczegóły sprawy przedstawił portal kościan112.pl. Pracownicy zakładu pogrzebowego, którzy dotarli na miejsce wezwania, nie wiedzieli, co mają zrobić. Na podjeździe pod wskazanym adresem stał już inny karawan. Po wejściu do domu jego mieszkańcy ujawnili zaskakującą prawdę. Okazało się, że żałobnicy zarówno jednej, jak i drugiej firmy przybyli nadaremno, gdyż nikt nie umarł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj więcej: Mikołaj Roznerski wprost. Zabrali mu połowę pensji
Zamówił karawany dla żartu
Sytuacja wywołała spore zaskoczenie we wszystkich zaangażowanych osobach. Bezradni wobec niej byli zarówno pracownicy zakładów pogrzebowych, jak i mieszkańcy domu. Nikt nie wiedział, jak wytłumaczyć dziwną sytuację. Wyjaśnienia postanowiono poszukać pod numerem telefonu osoby, która zamówiła karawany.
Przedstawiciel jednej z wezwanych firm pogrzebowych oddzwonił pod numer, z którego przyszło zgłoszenie. Wówczas cała zagadka się wyjaśniła. Okazało się, że rozmówca zrobił mieszkańcom domu w Przybyszewie żart z okazji Prima Aprilis. Nikomu jednak nie było do śmiechu, gdyż zakłady pogrzebowe straciły czas, a adresaci dowcipu najedli się stresu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.