Premier Mateusz Morawiecki po spotkaniu z Danielą Sową napisał, że długo nie mógł zebrać myśli. Zaznaczył, że brutalny wpływ historii na życie tej kobiety na zawsze pozostanie w jego pamięci. W 1962 roku Polka siedziała bowiem na ławie oskarżonych wspólnie z płk Andrzejem Kiszką ps. "Dąb" - jednym z najdłużej walczących Żołnierzy Niezłomnych.
Z okupantami walczył on już od 1941 roku, a po wkroczeniu armii sowieckiej rozpracowywał działania Milicji Obywatelskiej. Od 1953 roku przez 9 lat ukrywał się w zbudowanym przez siebie bunkrze leśnym. Po odkryciu kryjówki "Dąb" został skazany na dożywocie. Po warunkowym zwolnieniu wniósł o sprawę ws. rehabilitacji, ale sędziowie nie uznali za zasadne, aby odwołać wyrok komunistycznego państwa z początku lat 60. W 2007 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył Andrzeja Kiszkę Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, jednak mężczyzna za życia nie doczekał się sprawiedliwego wyroku.
"W trakcie naszej rozmowy Pani Daniela podkreślała, że sędziowie w wolnej Polsce w latach 90. na procesie rehabilitacyjnym zachowywali się tak, jak sędziowie komunistyczni prowadzący jej proces 30 lat wcześniej. To dla niej znak ciągłości dawnego systemu. Systemu, przez który sama wiele wycierpiała" - relacjonuje premier Mateusz Morawiecki.
Kobieta straciła dwóch braci. Jeden zmarł na skutek rany postrzałowej zadanej w kręgosłup. Drugi został zamordowany przez sowiecki sąd polowy.
Pani Daniela wyszła z więzienia wcześniej, a zawdzięczała to Janowi Olszewskiemu. Bo to właśnie on w latach 60. był jej obrońcą i walczył o wyciągnięcie jej z więzienia.
"Dziękuję pani za to świadectwo. Dziękuję za tę lekcję. Dziękuję za przypomnienie, jak bardzo potrzeba nam dziś w sądach prawdziwej sprawiedliwości" - podsumował Mateusz Morawiecki.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.