Do skandalicznych scen doszło 12 lipca, gdy mężczyzna został "podrzucony" pod SOR szpitala miejskiego. 33-latek był w stanie agonalnym i konieczne okazało się przeprowadzenie resuscytacji jeszcze pod drzwiami szpitala św. Wincentego a Paulo.
Jak wskazują świadkowie tego wydarzenia, mężczyzna miał zostać przywieziony pod drzwi SOR, a następnie wyniesiony z samochodu i pozostawiony samemu sobie. Mężczyznę w krytycznym stanie szybko przejęli ratownicy, którzy przystąpili do akcji ratowania jego życia, jednak mimo to 33-latek zmarł.
Policjanci otrzymali zgłoszenie ze Szpitala Miejskiego w Gdyni o tym, że reanimowany jest mężczyzna, którego do szpitala przywiozły nieznane na tamtą chwilę osoby. Mimo podjętej przez ratowników reanimacji mężczyzna zmarł. W trakcie podejmowanych czynności ratujących życie mężczyźni odjechali spod szpitala - mówiła Trójmiasto.pl mł. asp. Ewa Kurowska z Komendy Miejskiej Policji w Gdyni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Porzucili mężczyznę tuż przed drzwiami SOR. Alkohol w roli głównej
Obecnie wiadomo, że u 33-letniego mężczyzny doszło do ostrego zatrucia wątrobowego. Prokuratura ustaliła, że do tragedii nie przyczyniły się "osoby trzecie".
Czytaj także: Kartka na paczkomacie. Komuś puściły nerwy
Bezpośrednio po przeprowadzonej w lipcu sekcji zwłok biegły nie wskazał przyczyny śmierci mężczyzny - mówi prok. Wawryniuk.
W trakcie śledztwa przesłuchany został mężczyzna, który przywiózł pokrzywdzonego do szpitala. Zeznał, że pili razem alkohol. Gdy pokrzywdzony zasłabł, poprosił znajomego, aby zawiózł ich do szpitala.
Czytaj także: Łukasz zmarł na wakacjach we Włoszech. Jego partner ma problemy ze sprowadzeniem ciała
Jak czytamy, postępowanie prowadzone jest w sprawie. Oznacza to, że nikomu nie przedstawiono jak do tej pory zarzutów.