Polityk wybrany do Sejmu z okręgu toruńskiego znacznie zwiększył wydatki na prowadzenie działań internetowych. Jeszcze w 2021 roku było to 8610 zł. Dziś kwota wynosi ponad 55 tysięcy złotych!
O sprawie pisze Gazeta Wyborcza. Fakt wydania tak dużych publicznych pieniędzy na obsługę witryny internetowej to jedno, drugie — strona posła... nie istnieje.
Internauci czujni, poseł odpowiada
Kwestię strony Mariusza Kałużnego poruszyli internauci, którzy postanowili sprawdzić, jak wygląda witryna należąca do parlamentarzysty. Niestety, nie mogli znaleźć jej w sieci.
Czytaj także: Jakimowicz znów się nie hamował. "Kończysz się, śmieciu"
Mariusz Kałużny z Suwerennej Polski wydał ponad 55 000 pln na utworzenie strony internetowe biura poselskiego. Tylko tej strony chyba nie ma - zaznacza jeden z uważnych użytkowników Twittera.
Komentujący podchwycili temat i zaczęli swego rodzaju śledztwo. Nikt nie mógł jednak znaleźć strony, która miała kosztować aż 55 tysięcy złotych.
Czytaj także: Wiadomo, co z maseczkami. Nowe zasady od 1 lipca
Dopiero w rozmowie z Gazetą Wyborczą poseł Mariusz Kałużny wyjaśnił zagadkową sprawę.
Okazuje się, że parlamentarzysta Suwerennej Polski zapłacił dużą kwotę za obsługę mediów społecznościowych.
Chodzi o obsługę social mediów i pracę informatyków. Nie ma innej rubryki do tego (chodzi o oświadczenie z wydatków sejmowych - przyp. red.). Nigdzie tam nie jest napisane, że to strona www jest rozliczana - wyjaśnia Kałużny.
Poseł tłumaczy, że doszło do pomyłki jego pracownika i nigdzie nie chodziło o korzystanie ze strony, której faktycznie nie posiada.
Mam stronę na Facebooku. Dzisiaj nikt nie prowadzi stron internetowych. Mój pracownik źle to wypisał. Sejm podpowiada, gdzie jakie koszty kwalifikować. To kwota za obsługę mediów społecznościowych, wszystkich promocyjnych materiałów, zdjęć i filmów, które idą na internet. To wynajem operatora kamery, grafiki dla biura itd - kończy Mariusz Kałużny w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.