Sytuacja miała miejsce w Karolinie Północnej. O sprawie poinformował portal "wect.com", który przeprowadził z mężczyzną wywiad. Jego szczegóły szokują.
Dean Brown podczas przeglądu budynku wszedł na strych i natrafił tam na zaskakującą niespodziankę, która mierzyła 2,5 metra. Początkowo myślał, że to zwyczajny pluszak. Jednak srogo się mylił.
Znalazł na strychu 2,5 metrowego aligatora. Zwierzę bacznie mu się przyglądało
"Zauważyłem coś, co wydawało mi się być wypchanym, sztucznym aligatorem. Kontynuowałem więc pracę. Kiedy ponownie spojrzałem na niego, zdałem sobie sprawę, że się porusza i oddycha..." - powiedział dla "wect.com".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przerażony inspektor postanowił się wycofać powoli i bez gwałtownych ruchów. Wcześniej jednak sfotografował potężne zwierzę. Następnie zadzwonił do współpracownika, by go powiadomić o swoim odkryciu.
Ewakuowaliśmy wszystkich ludzi, którzy byli na miejscu w budynku. A potem wezwaliśmy specjalistów. To oni zajęli się usunięciem aligatora - dodawał.
Dean wyznał, że zgubił go brak światła na strychu. W pierwszych chwilach nawet nie przypuszczał, że może mieć do czynienia z aligatorem.
Czytaj więcej: Trichobezoar w brzuchu kobiety. Lekarze złapali się za głowy
Chyba trochę spał. Ale kiedy poświeciłem mu latarką na głowę, jego oczy zaczęły się otwierać, mrugnął do mnie i dał mi znać, że żyje - podkreślał.
Mężczyzna przyznał, iż w swoim życiu dotychczas trzy razy spotkał aligatora. Nigdy wcześniej jednak nie zdarzyło się mu to w budynku. Dodał, że w pomieszczeniach, które sprawdza, widział już rozmaite zwierzęta, ale były to głównie węże i wiewiórki.
To było doświadczenie, którego nigdy nie zapomnę. I jestem po prostu wdzięczny, że nikomu nic się nie stało - podsumował.