Do wybuchu doszło w okolicach portu w centrum Bejrutu. Według świadków w domach w promieniu wieluset metrów wyleciały okna i drzwi. Nad miastem unosi się ogromna chmura pomarańczowego dymu.
Przyczyny nie są dokładnie znane. Libańskie media państwowe mówią o pożarze w składzie fajerwerków i petard. Według tamtejszego ministra zdrowia rannych jest wiele osób. Wstępnie informowano o co najmniej 10 ofiarach śmiertelnych, potem bilans wzrósł do ponad 70. Ofiar wciąż może być więcej.
Pierwsze relacje świadków mówią o "największej eksplozji, jaką w życiu widzieli". W internecie natychmiast pojawiło się wiele zdjęć wybitych szyb w mieszkaniach i samochodach.
Czytaj także:
Eksplozja w Bejrucie
Reporterzy BBC rozmawiali z jednym z naocznych świadków, Hari Nasrallahem, który znajdował się w samochodzie w pobliżu miejsca wybuchu.
Na kilka sekund straciłem słuch, a potem nagle zaczęły pękać szyby - relacjonuje Hari Nasrallah.
Ze wszystkich stron leciało szkło, z budynków, pojazdów, witryn sklepowych. Z początku pomyślałem, że to zamach, bo czasami do nich dochodzi w tym regionie. Wybuch był bardzo, bardzo głośny. Mieszkam w okolicy, gdzie ostatnio wybucha dużo samochodów pułapek, ale kiedy zobaczyłem dym, zorientowałem się, że to coś innego - mówił stacji Hari Nasrallah.
Według niego źródłem eksplozji nie była bomba wykorzystywana w atakach terrorystycznych i zabójstwach politycznych. W takich sytuacjach unoszący się dym jest czarny, podczas gdy w tym przypadku był on koloru pomarańczowego. Potwierdzałoby to hipotezę o tym, że eksplozja była jedynie nieszczęśliwym wypadkiem, jednak na ostateczne potwierdzenie należy poczekać.
Zobacz także: Pożar we Francji. Dzieci wyskoczyły z trzeciego piętra