"Naszym celem numer jeden jest dobrostan zwierząt. I właśnie na tej podstawie podjęliśmy tę decyzję" - oświadczyła placówka weterynaryjna w Port Macquarie. To właśnie tam kilka dni temu trafiło zwierzę z potężnymi poparzeniami.
Heroicznego czynu dokonała Toni Doherty. Kobieta tuż przed uśpieniem zwierzęcia zdążyła jeszcze odwiedzić koalę Lewisa. Przy okazji udzieliła wywiadu australijskim mediom. Opowiedziała, że na zwierzę natknęła się zupełnie przypadkowo jadąc samochodem. Natychmiast rzuciła się do pomocy.
- Byłam przerażona. Widziałam, jak wybiega z płomieni. Wyglądał tak bezbronnie biegając po drodze - mówiła Doherty.
Nagranie z akcji zostało opublikowane w wielu światowych mediach. Na wideo słychać było krzyk i płacz zwierzęcia. - Nigdy wcześniej nie słyszałam płaczu koali. Nawet nie wiedziałam, że to potrafią. To było wzruszające. Wiedziałam, że muszę ją stamtąd jak najszybciej wydostać - relacjonowała bohaterka.
"Szacujemy, że jego szanse na przeżycie wynoszą 50 procent. Jego stopy są całkowicie spalone, ma poparzenia klatki piersiowej i brzucha. Został zabandażowany, podano mu antybiotyki" - przekazywali weterynarze tu po przewiezieniu koali do placówki. Niestety zwierzę musiało zostać uśpione.
Pożary trawiące kontynent od września pochłonęły już życie 6 osób oraz spustoszyły ponad 500 domostw. Ekolodzy alarmują również o cierpieniu zwierząt - według niektórych szacunków żywioł pozbawił życia nawet 350 torbaczy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: BBC News