Rosja drogo okupi działania Ukraińców na terenie obwodu charkowskiego. Dosłownie i w przenośni. Ukraińskim wojskom udało odbić z rąk Rosjan ponad 2 tys. km kw. zajętego terenu. A to nie jest koniec. W poniedziałek wojska ukraińskie dostały na północne rubieże Donbasu.
Tymczasem ukraiński "Forbes" wylicza, że straty rosyjskie idą w górę. I są naprawdę pokaźne. Tylko przez pięć dni, od 6 do 11 września, rosyjskie straty w sprzęcie sięgnęły, jak podaje magazyn, 673 mln dolarów. A przez kolejna dwa, kiedy Ukraińcy dotarli do granic obwodu donieckiego, straty te raczej nie zmalały, lecz wzrosły.
Chodzi przede wszystkim o straty w kosztownym sprzęcie wojskowym. "Forbes", opierając się o dane Sztabu Generalne Ukrainy, podaje konkretne dane. Zniszczonych zostać miało 86 rosyjskich czołgów, sześć samolotów bojowych, siedem śmigłowców, 106 sztuk artylerii.
Do tego dochodzi 17 wyrzutni rakietowych i niemal 160 wozów, choćby transportowych ciężarówek czy innych pojazdów kołowych. Nie jest tajemnicą, że sprzęt wojskowy jest drogi. Ukraińcy policzyli, że same zniszczone, uszkodzone lub też - bo takie wypadki też się zdarzały - przejęte przez Ukraińców czołgi to koszt 133 mln dolarów. Samoloty - 113 mln. A śmigłowce - 73 mln.
Kpią z Rosjan
Tymczasem Ukraińcy wykorzystali informację o stratach do szyderstw z Rosji. W jednym z ukraińskojęzycznych kanałów w serwisie Telegram pojawiło się złośliwe wyliczenie, że suma strat, czyli 673 mln dolarów pozwoliłyby Rosjanom na zakup 2,2 mln... pralek. Co z kolei miałoby - przy standardowej, czteroosobowej rodzinie - pokryć zapotrzebowanie 8,8 mln obywateli Rosji.
Dlaczego akurat pralki? Przypomnijmy, że podczas pierwszej fazy wojny, na wiosnę, okupujący tereny Ukrainy Rosjanie masowo kradli z zajmowanych terenów sprzęty RTV i AGD. Jednym z "ulubionych" trofeów wojennych były właśnie pralki, które Rosjanie masowo wywozili z zajętych terenów.
Czytaj także: Kłopot armii Putina. Na 110 lat od "Rozkazu 397"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.