Łukasz Ż. jest podejrzanym o spowodowanie wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, w którym zginął 37-letni Rafał, a kilka osób, w tym dwoje dzieci, zostało rannych. Mężczyzna po zdarzeniu uciekł z miejsca wypadku. Policja rozpoczęła pilne poszukiwania.
W ubiegły czwartek prokuratura poinformowała o zatrzymaniu 26-latka. Zgłosił się do szpitala w Lubece w Niemczech. Miejscowa policja zatrzymała mężczyznę. Obecnie czeka on na ekstradycję. Wkrótce ma zostać przekazany stronie polskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kim jest Łukasz Ż? Znajoma ujawnia szokujące fakty
Łukasz Ż. uciekł z miejsca wypadku dzięki swoim kolegom, z którymi jechał samochodem marki volkswagen. Wszyscy trzej także oddalili się z miejsca zdarzenia, choć początkowo robili wszystko, by nie dopuścić pomocy medycznej do 20-letniej Pauliny - piątej pasażerki volkswagena. Wedle bliskich kobiety, znajomi Łukasza chcieli zrzucić na nią winę za spowodowanie wypadku. Matka 20-latki w rozmowie z "Uwagą TVN" wspomina, że Łukasz Ż. zadzwonił do niej po zdarzeniu. Powiedział, że zabił człowieka, ale nie chciał nic powiedzieć o Paulinie.
Taki był plan, że zwalą na Paulinkę, że to ona prowadziła. Twierdzili, że pewnie nie przeżyje. A jemu kazali spier...ać, Łukaszowi - opisuje matka 20-latki.
Czytaj również: Londyn w szoku. Ostatnie słowa 15-latka rozdzierają serce
Choć Paulina mieszkała na co dzień w Szwecji, związała się z Łukaszem, który mieszkał w Polsce. Poznali się kilka miesięcy przed wypadkiem. Matka 20-latki miała również okazję poznać mężczyznę.
Był bardzo grzeczny, miły, sympatyczny. Pytałam, czym się zajmuje, powiedział, że ma swoją wypożyczalnię aut. Zapytałam Paulinkę: Po co ci chłopak w Polsce? Mieszkasz w Szwecji. Wydaje mi się, że ona nie wiedziała, jakim on jest człowiekiem, czym się zajmuje, bo raczej nie związałaby się z nim - dodała matka pokrzywdzonej.
Reporter "Uwagi" dotarł również do kobiety, która jest wieloletnią znajomą Łukasza Ż. Jej relacja na temat 26-latka jest druzgocąca. Kobieta ujawniła nowe fakty o podejrzanym.
W ogóle nie zdziwiło mnie, że to on. Jak się prowadzi taki tryb życia, jeździ się samochodem w taki sposób przez tyle lat, to w końcu musi stać się tragedia. Kilka razy tracił prawo jazdy. Za jazdę pod wpływem, za nieprzepisową jazdę. Wiem, że kiedyś staranował płot i wjechał na czyjąś posesję. Poszedł wtedy za to siedzieć - opisuje znajoma Łukasza Ż., które chce zachować anonimowość.
Kobieta podejrzewał, że 26-latek był dilerem narkotykowym. Wskazuje na to fakt, że miał dużo pieniędzy, często zmieniał samochody, wybierając "drogie fury". Miał przy sobie bardzo często spore ilości kokainy.
Wyróżniał się. Drogo ubrany gościu, który ma ze sobą dużo pieniędzy i cały czas wlewa w siebie alkohol, cały czas sypie wszystkim kreski z koksu, a do tego jest głośny, wysoki. Zawsze zwracał uwagę - dodała rozmówczyni "Uwagi".
Łukasz Ż. ma odpowiedzieć za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym pod wpływem alkoholu lub innych substancji, ale czynności prokuratury trwają, więc lista zarzutów z pewnością będzie się poszerzać. Warto zaznaczyć, że 26-latek doprowadził do tragedii prowadząc mimo sądowego zakazu. W tej sprawie czynności były prowadzone także w stosunku do pięciu innych osób, które miały m.in. pomagać Łukaszowi Ż. w ucieczce.
Wiadomo, że żona Rafała przeszła dodatkową operację, a jej dzieci już opuściły szpital i są pod opieką bliskich. Paulina K. nadal przebywa w szpitalu.