W szpitalu w Słupcy (woj. wielkopolskie) na świat przyszła dziewczynka w 32. tygodniu ciąży. Mama dziecka była wówczas zakażona koronawirusem. U dziecka stwierdzono niewydolność oddechową spowodowaną wcześniactwem. W pierwszej dobie życia noworodek został przetransportowany do Szpitala Ginekologiczno-Położniczego w Poznaniu.
Tam przebadano dziewczynkę na obecność koronawirusa. Dwa testy PCR wykazały zakażenie SARS-CoV-2. Wykonano także test antygenowy, który w pierwszej dobie po urodzeniu był ujemny, jednak 3 dni później był dodatni.
Zdaniem lekarzy do zakażenia doszło w okresie okołoporodowym, czyli prawdopodobnie podczas cesarskiego cięcia. Medycy nie wiedzą jednak w jaki sposób dokładnie doszło do zakażenia.
Są poszczególne publikacje mówiące o potencjalnym zakażeniu wertykalnym, czyli z matki na płód lub noworodka. Jest to jednak na tyle incydentalne, że trudno powiedzieć czy to jest reguła. Natomiast tutaj nie będziemy wiedzieć, czy nie doszło do zakażenia poprzez błony płodowe, chociaż to potencjalnie jedyna droga, bo w tym konkretnym przypadku było wykonane cięcie cesarskie, czyli w grę nie wchodzi zakażenie przez kał - mówi prof. Jan Mazela, kierownik Kliniki Zakażeń Noworodka w Szpitalu Ginekologiczno Położniczym w Poznaniu w rozmowie z TVN24.
Dziewczynka ma 3 tygodnie i czuje się dobrze. Mama i jej córka są już ozdrowieńcami.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.