Tragiczne wieści dotarły do Polski. W poniedziałek (1 kwietnia) w wyniku ataku izraelskich sił na konwój z transportem żywności dla mieszkańców Strefy Gazy zginęło siedem osób z organizacji World Central Kitchen.
Wśród nich był wolontariusz z Polski - Damian Soból. Miał 35 lat, pochodził z Przemyśla. Zginął razem z przyjaciółmi, gdy nieśli pomoc ofiarom straszliwej wojny na Bliskim Wschodzie. Nie był to pierwszy raz, kiedy Damian angażował się w pomoc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polak zginął w Strefie Gazy. "Genialny lider"
Mikołaj Rykowski jest prezesem fundacji Wolne Miejsce. Jej działalność polega m.in. na organizowaniu wigilii dla osób samotnych. Fundacja założyła w Katowicach "Ministerstwo ds. Samotności" - restaurację i miejsce spotkań głównie dla seniorów, choć miejsce to łączy różne pokolenia. Pan Mikołaj poznał Damiana wraz z rozpoczęciem wojny w Ukrainie.
Jako fundacja jeździliśmy do Medyki, by karmić osoby, które uciekały przed wojną. Po kilku dniach połączyła nas organizacja World Central Kichen, w której Damian był tłumaczem. Pomagał Amerykanom. Z czasem stał się liderem, ponieważ miał znakomite umiejętności organizacyjne. To był człowiek, który potrafił znaleźć wyjście w każdej trudnej sytuacji. Mieliśmy bardzo dobry kontakt, współpracowaliśmy przez siedem miesięcy - wspomina w rozmowie z o2.pl.
W zeszłym roku w Turcji doszło do trzęsienia ziemi. Przedstawiciele fundacji Wolne Miejsce wybrali się tam z pomocą. - Postanowiliśmy karmić osoby, które straciły dobytek. Dojechaliśmy do miejscowości Elbistan, w górach we wschodniej Turcji. Okazało się, że Damian już tam był, że budował kuchnię polową i zdobywał produkty. Dzięki niemu mieliśmy z czego gotować - dodaje Mikołaj Rykowski.
Damian był genialnym liderem. Oprócz tego, że pomagał w każdym momencie, był osobą, która przychodziła z empatią, uśmiechem - mówi nasz rozmówca.
Damian Soból był w Strefie Gazy od pół roku. Pan Mikołaj chciał dołączyć do przyjaciela po Świętach Wielkanocnych, ale w obecnej sytuacji jest to niemożliwe.
Pracują jako wolontariusze. "Od rana do nocy"
Jak wyglądała praca, dla której Damian poświęcił swoje życie? Wolontariusze muszą znaleźć miejsce, w którym powstanie kuchnia polowa. Ich celem jest dostarczenie jednego ciepłego posiłku dziennie dla osób poszkodowanych w wyniku wojen lub katastrof naturalnych. Aby codziennie coś ugotować, muszą zorganizować sieć stałych dostaw.
W Turcji, gdzie doszło do trzęsienia ziemi, nie było sklepów. Damianowi udało się jednak sprowadzać produkty, z których gotował posiłki dla potrzebujących. Trzeba również zatrudnić kucharzy lub wystarczającą liczbę wolontariuszy. Należy także zorganizować wszystko w taki sposób, aby nie dochodziło do niebezpiecznych sytuacji - jak ta sprzed kilku dni, gdy tłum stratował w Gazie ponad 30 osób, z których pięć zmarło.
To jest bardzo trudna praca. Trzeba również zajmować się organizacją noclegów w namiotach czy hotelach dla wolontariuszy. Czasem należy im też dać odpoczynek, bo warunki bywają trudne. W Turcji jednego dnia były mrozy, a zaraz potem nadeszły upały. W niektórych przypadkach, tak jak na granicy, jest to praca 24 godziny na dobę. Najczęściej od rana do nocy - dodaje Mikołaj Rykowski.
Rano trzeba zorganizować posiłek, przygotować go, potem zadbać o produkty na kolejny dzień. Dochodzą również inne obowiązki. - Trzeba robić wszystko, co w danym momencie jest potrzebne - dodaje prezes fundacji Wolne Miejsce.
Damian był najlepszy z nas wszystkich. Zawsze można było na niego liczyć. Brał na siebie najtrudniejsze zadania. Przykład jego śmierci, męczeńskiej, bo poświęcił swoje życie dla innych ludzi, ratując ich życie, karmiąc ich, pokazuje, że tylko on mógł się na to zdobyć. Dla Damiana to było całe życie. Żył pomagając innym - podsumowuje Rykowski.
Czytaj koniecznie: Gwałt w centrum Warszawy. Prokuratura nabrała wody w usta
Przyjaciele Damiana wyrażają swój ból w mediach społecznościowych. Pojawiają się apele, aby w rejonie dworca PKP w Przemyślu zapalić znicze ku pamięci wolontariusza z Polski.
Siły Obronne Izraela (IDF) wzięły na siebie odpowiedzialność za nalot, w wyniku którego zginęło siedmioro wolontariuszy. - Przeprowadzimy dochodzenie, aby zbadać ten poważny incydent i wyciągnąć wnioski, aby zmniejszyć ryzyko powtórzenia się takich wypadków - powiedział rzecznik IDF Daniel Hagari, cytowany przez Wirtualną Polskę.
Zobacz koniecznie: Śmierć trzyosobowej rodziny w Rabce-Zdrój. Zachowanie księdza oburzyło
Rafał Strzelec, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.