Była sekretarka katolickiej fundacji "Mocni w duchu" Olga K. oskarżyła pracodawców o mobbing. Sposób traktowania podwładnych oraz atmosfera w pracy miały sprawić, że po latach pracy kobieta leczyła się na depresję.
Rozsiewanie plotek, niszczenie dobrego imienia, pomówienia. Byle tylko się człowieka pozbyć. Nie jestem jedyną, którą to spotkało, dotyczy to też innych pracowników - zapewniała na łamach "Gazety Wyborczej".
Szybko okazało się jednak, że konflikt w łódzkiej fundacji, która cieszy się ogromnym zaufaniem wśród katolików z regionu, ma 269 tys. subskrybentów. na Youtubie, a oprócz fundacji prowadzi dom dziecka, prywatną szkołę i zespół muzyczny jest obustronny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Duchowni w tym, o. Remigiusz także zarzucili byłej pracownicy szereg przewinień. W zeznaniach złożonych przed sądem zarzucili jej brak kompetencji do wykonywania powierzonych zadań czy pracy z młodzieżą.
Duchowny stwierdził, że kobieta przeklinała i paliła papierosy w obecności dzieci, poza tym sama miała odebrane prawa rodzicielskie.
Gdyby coś złego się stało, to ja, jako ówczesny proboszcz (grupa młodzieży podlega parafii), mógłbym mieć poważne kłopoty, nawet trafić do więzienia. - przekonuje w aktach sądowych przytaczanych przez GW.
To po tym kobieta została odsunięta od pracy z młodzieżą, co zdaniem o. Remigiusza wpłynęło na jej zapał i chęć wykonywania obowiązków. Z czasem stopniowo była odsuwana od innych zadań, b y w końcu otrzymać oficjalne wypowiedzenie z pracy.
Wśród zeznań innych świadków pojawiają się jednak kolejne zarzuty pod adresem katolickiej fundacji jako potencjalnego pracodawcy. Z zeznań wynika, że pracownicy narzekali na zbyt niskie zarobki, kilka osób skarżyło się tez na depresję wywołaną atmosferą panującą w miejscu pracy.
Proces toczy się przed sądem rejonowym w Łodzi.