Martin G. na co dzień pracował w komisie samochodowym w Krapkowicach. Jego uwagę przykuwał luksusowy McLaren 650S Spider. Pewnego dnia postanowił, że zrobi sobie przejażdżkę po mieście. W 2017 roku bez wiedzy szefostwa wziął kluczyki i ruszył w drogę.
Rozbił auto za prawie milion zł
Sportowym autem długo się nie nacieszył. Po wyjechaniu z komisu wymusił pierwszeństwo. Uderzył w inny samochód, po czym wypadł z ronda. McLaren do niczego się nie nadawał. Straty? 850 tys. zł.
Sprawa trafiła do sądu. Martin G. został oskarżony przez właściciela komisu o przywłaszczenie auta i jego zniszczenie. W trakcie procesu zaczęły jednak wychodzić niewygodne fakty. M.in. to, że 25-latek pracował na czarno. Nie ma zatem umowy, która regulowałaby zakres jego obowiązków.
Czy jednak trafi do aresztu lub chociaż poniesie konsekwencje finansowe? Nic z tych rzeczy, bo sąd uznał, że w momencie zdarzenia G. był... niepoczytalny.
- Oskarżony wpadł w hipoglikemię. Zaczął się zachowywać w sposób odmienny, czego jednocześnie nie był w stanie sam wychwycić. W efekcie tego przestał się kontrolować - tłumaczył Artur Sobczak.
Z zeznań świadków, opinii biegłych i lekarzy wynika, że rzeczywiście 25-letni pracownik komisu tamtego dnia zachowywał się dziwnie. Hipoglikemia sprawiła, że przestał nad sobą panować. Sprawa jednak się nie kończy, bo właściciel komisu może się odwołać.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.