Zniknięcie aktywistów. Chen Mei i Cai Wei zniknęli 19 kwietnia. Początkowo nikt nie wiedział, co się z nimi stało. Dziś wiadomo, że zostali zatrzymani przez policję, usłyszeli zarzuty i czekają na proces. Są oskarżeni o "wszczynanie kłótni i prowokowanie kłopotów". Chińskie władze celowo nie są tutaj precyzyjne, nie pierwszy raz za pomocą tak sformułowanych zarzutów starają się zamknąć usta krytykom.
Koronawirus w Chinach. Ośmielili się pokazać prawdę
Aktywiści publikowali raporty na temat epidemii. Jeden z nich powstał na podstawie wywiadu z doktor Ai Fen z Wuhan. Choć zapis rozmowy nie był tajny i pokazał go chiński magazyn Renwu, materiał zniknął z jego stron zaledwie kilka godzin po publikacji.
Doktor Ai Fen stała na pierwszej linii walki z koronawirusem. Zarządzała pracą oddziału ratunkowego Wuhan Central Hospital. W szczerym wywiadzie bez ogródek mówiła, co działo się w grudniu 2019 roku, gdy epidemia dopiero się rozpoczynała. Okazuje się, że lekarka wydawała w tamtym czasie ostrzeżenia o "podobnym do SARS” wirusie, który "wydaje się rozprzestrzeniać" w chińskim mieście. Niestety, sprowadziło to na nią kłopoty. Po nieprzychylnych władzy słowach zniknęła.
Jeśli tylko bym wiedziała, co ma za chwilę nastąpić, przenigdy nie przejmowałabym się naganami. Do cholery, o tym co się dzieje, mówiłabym każdej napotkanej osobie, gdziekolwiek bym ją spotkała – można była usłyszeć w szybko skasowanym wywiadzie z Fen.
Aktualnie aktywiści, którzy ośmielili się podchwycić temat, czekają na proces. Został im przydzielony prawnik z urzędu.
Jest to wyraźna próba powstrzymania radców, jakich do obrony zatrudniła rodzina. Nie mamy zamiaru akceptować prawników narzucanych przez władzę, oni nie mają zamiaru reprezentować naszych prawdziwych poglądów – powiedział Chen Kun, starszy brat Chen Mei w rozmowie z South China Morning Post
Zobacz także: Co się działo w Wuhan? Ma już dość. "Nowy dowód"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.