We wtorek w sądzie rejonowym Gdańsk - Południe trwała sprawa o przymusowe umieszczenie w ośrodku odwykowym Sławomira W. Sąd przesłuchiwał dwóch świadków w sprawie - córkę byłego prezydenta Magdalenę oraz jej męża Lecha. Jak przekazuje Super Express, małżonkowie pojawili się w sądzie przed 8 rano.
Czytaj także: Wałęsa na wielkanocnej mszy. Nie obyło się bez gaf
Rodzina była mocno zdenerwowana całą sytuacją, która trwa już od kilku lat. Córka Magdalena liczy, że po jej zeznaniach ciężkie przejścia się skończą. Wszyscy spodziewają się, że sąd wyśle Sławomira W. na przymusowy odwyk alkoholowy. Sam syn byłego prezydenta nie pojawił się dziś w Gdańsku - przebywa w swoim domu w Toruniu. Oskarżony nie godzi się na przymusowe leczenie.
Ja na żaden odwyk się nie wybieram. Byłem na dwóch i wystarczy. Jak mnie sąd wyśle na odwyk, to będzie musiała przyjść po mnie policja - mówi dziennikarzowi "Super Expressu" Sławomir W.
Problemy alkoholowe Sławomira trwają od wielu lat. W 2017 roku był na swoim drugim odwyku. Gdy z niego wyszedł i wrócił do Torunia, tego samego dnia napił się alkoholu. Wówczas jego brat Bogdan powiedział, że jeżeli dobrowolnie się nie zgodzi na kolejne próby leczenia, to zrobi wszystko, aby zmusił go do tego sąd i umieścił na zamkniętym oddziale.
Żona byłego prezydenta mówiła o swoim synu, że jest "zagubiony" i "trochę się odciął od rodziny". Sam Sławomir przyznaje że ma problemy z alkoholem, ale nie chce odbywać kolejnego odwyku. Mieszka w Toruniu, pracuje z domu, składając komputery. Ma czworo dzieci z różnych związków.
Doszedłem do wniosku, że tak się nie da. Nie da się pić i mieć rodzinę. Ja wybrałem alkohol. By nie krzywdzić rodziny, zostawiłem ją - mówił wówczas byłego prezydenta Super Expressowi.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.