Wagnerowcy, czyli najemnicy z rosyjskiej prywatnej firmy wojskowej (PMC) są obecni w Ukrainie od początku wojny. Wobec niedostatków rosyjskiej armii mieli być siłą uderzeniową, która popchnie działania rosyjskie do przodu. Lecz teoria sobie, a praktyka sobie. Najemnicy ponoszą dotkliwe straty. Tak jak i całe rosyjskie wojsko.
Interesująca informacja pojawiła się w otwartym kanale Grupy w serwisie Telegram. Najemnicy szukają bowiem... lekarzy. I to bardzo konkretnych specjalizacji: chodzi o chirurgów, traumatologów i ratowników medycznych. Kandydatury można zgłaszać za pomocą komunikatorów internetowych, a także poprzez stronę internetową.
Czytaj też: Zaczyna się. Grupa Wagnera w akcji przy granicy
Grupa gwarantuje "godziwe, sprawiedliwe wynagrodzenie" i dostęp do "najnowocześniejszej technologii". Co to oznacza w praktyce? Że ponoszone przez najemników straty w ludziach, szczególnie rannych, muszą być po prostu bardzo wysokie. Poszukiwanie traumatologów, specjalistów w zakresie urazów kości, może być dowodem na wysoką liczbę urazów narządów ruchu.
Można się zastanawiać - czemu tak późno? To zapewne efekt słabego wyszkolenia podstawowego pojedynczych żołnierzy. Plus oczywiście straty i ich przełożenie na opinię publiczną w Rosji - mówi o2.pl Krzysztof Pluta "Wir", medyk bojowy i były żołnierz Jednostki Wojskowej Komandosów.
Z kolei gen. br. rez. Mirosław Różański, były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych przekonuje, że Rosjanie przygotowują się w ten sposób do działań defensywnych.
Wcześniej już rozbudowywali linie obronne w Donbasie, które są znane jako "Linia Wagnera". Okres roztopów zamierzają przetrwać w obronie i tym samym stworzyć warunki do formowania jednostek ze zmobilizowanych. Mogą wznowić działania zimą, po nastaniu mrozów lub wiosną, po ustąpieniu roztopów wiosennych - mówi o2.pl generał.
Czytaj też: Sukces Ukraińców. Dopadli go w Odessie
I dodaje, że o wyszkoleniu rosyjskich wojskowych trudno w ogóle mówić. Ci świeżo mobilizowani są bardzo szybko kierowani do działań wojskowych, co oznacza niski stopień wyszkolenia. Poza tym nie posiadają odpowiedniego wyposażenia, a to z kolei przekłada się na wartość bojową.
Prigożyn idzie w górę?
Z kolei "The New York Times" donosi, że akcje twórcy grupy Wagnera, Jewgienija Prigożyna, mogą iść na Kremlu w górę. To jego wagnerowcy biją się - z różnym powodzeniem - o Bachmut na terenie Donbasu. Jeśli uda im się zdobyć miasto, będzie to także zwycięstwo PR-owe oraz udowodnienie swojej skuteczności i lojalności wobec Putina. Zwłaszcza, że Prigożyn otwarcie narzekał na decyzje rosyjskiej generalicji, nie śmiał jednak nigdy krytykować prezydenta. Jego lojalność wobec Władimira Putina może być, jak pisze amerykański dziennik, efektem czystej kalkulacji.
A problemy regularnej armii rosyjskiej nie maleją. Nawet kilkuset rosyjskich zmobilizowanych wojskowych mogło zginąć w okolicach Makijewki. Dowodzący nimi oficerowie mieli uciec, a niewyszkoleni poborowi zostali wystawieni na celny ogień ukraińskiej artylerii, moździerzy i na ataki z powietrza.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.