Wieś Łubowice na Śląsku stała się centrum uwagi po ujawnieniu skandalicznych zdjęć proboszcza Andrzeja S. Duchowny, znany dotąd z powściągliwości, prowadził drugie życie jako 'Anderes' na portalu randkowym - informuje "Fakt". Fotografie w lateksie i masce Zorro, które pojawiły się w sieci, zszokowały parafian, którzy natychmiast zgłosili sprawę do kurii.
Jak dodaje portal, ksiądz szukał osób obu płci, a nawet par. Zapewniał dojazd, ale twierdził, że nie ma własnego mieszkania. Preferował miłość francuską, klasyczną, zapewniał dyskrecję. Dodawał, że nie lubi "puszystych".
Kuria Diecezjalna w Opolu zareagowała na doniesienia. Początkowo ksiądz twierdził, że ktoś podszył się pod niego. Jednak dowody, w tym charakterystyczne tatuaże i elementy wystroju plebanii, były niepodważalne. 26 stycznia Andrzej S. publicznie przyznał się do winy, przepraszając parafian za kłamstwa i zawiedzione zaufanie. - Jest mi niezmiernie wstyd. Zawiodłem wasze zaufanie. Przepraszam, że was okłamałem - w takich słowach ksiądz miał zwracać się do wiernych z ambony
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zanim przyznał się parafianom, o wszystkim opowiedział biskupowi. W rozmowie z hierarchą był skruszony, żałował, był gotów ponieść konsekwencje. Parafia w Łubowicach nie ma jeszcze nowego proboszcza. Jego sprawą zajmuje się sąd diecezjalny.
Czytaj więcej: Niedziela, 7:30 rano. Nagranie z Mysłowic. "Dzieje się"
Parafianie napisali do nas list, z troski o niego. Bali się, że się zaplątał. Mieliśmy też zdjęcia, ale nie wszystkie. Na nich zdecydowanie nie można było z początku rozpoznać proboszcza - mówi w rozmowie z "Faktem" Joachim Kobienia, rzecznik Kurii Diecezjalnej w Opolu
Po wyznaniu prawdy, proboszcz został odwołany z funkcji i przeniesiony do domu diecezjalnego, gdzie nie może pełnić żadnych obowiązków duszpasterskich. Tymczasem parafią opiekują się ojcowie oblaci.
Parafia w Łubowicach formalnie znajduje się na Śląsku, ale należy do diecezji opolskiej. Tamtejszy kościół jest targany wieloma skandalami. Najgłośniej było o Dąbrowie Górniczej, gdzie ksiądz na plebanii spotykał się z mężczyznami, a gdy jeden z nich zemdlał, nie chciał wpuścić karetki. Jak się okazało, panowie zażywali środki na potencję.