Helikopter krążył nad Jasną Górą. Mieszkańcy Częstochowy mieli niemałą zagadkę. We Wtorek 11 października nad klasztorem pojawił się śmigłowiec specjalistycznej firmy. Jej zadanie to ściągnięcie krzyża z iglicy wieży. Trafi do naprawy i renowacji. Ostatnim razem doszło do tego 37 lat temu, jak informuje "Dziennik Zachodni".
Jak informuje serwis, paulini od miesięcy przygotowywali się do zdjęcia krzyża z Jasnej Góry. Dopiero 11 września specjalistyczna firma podjęła pierwszą próbę ściągnięcia 53-kilogramowej konstrukcji przymocowanej na wysokości 106 metrów. Celem jest naprawa i renowacja krzyża.
Błonia jasnogórskie były specjalnie zabezpieczone. Odgrodzono je taśmą i zaangażowano Straż Jasnogórską do pilnowania porządku. Choć start śmigłowca miał rozpocząć się o 11:00, doszło do kilkugodzinnego opóźnienia.
Próbują zdjąć krzyż z Jasnej Góry. Zaangażowali nawet helikopter
Przed rozpoczęciem lotu głos zabrał Tadeusz Głowacki koordynujący akcję z ramienia wynajętej do tego przedsięwzięcia firmy. Opisał, na czym będzie polegało całe przedsięwzięcie. - Zdjęcie krzyża ze szczytu będzie polegało na tym, że znajdujący się na górze dwaj alpiniści podwieszą pod śmigłowiec liny, odkręcą podstawę, a helikopter sprowadzi krzyż na ziemię - poinformował Głowacki.
Krzyża z Jasnej Góry nie zdejmowano od 37 lat. Teraz będzie wyczyszczony i naprawiony tak, by zainstalowane na nim żarówki znów mogły świecić. - Wiadomo, że obiekt tej wysokości musi być podświetlony, dlatego po 36 latach, kiedy dokonywano konserwacji tego krzyża, robimy to ponownie. Krzyż ma nieco ponad 2 metry i waży 53 kilogramy - dodał o. Michał Legan, rzecznik prasowy Jasnej Góry.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.