O skandalu, który wybuchł na Podkarpaciu, poinformowała ''Gazeta Wyborcza'' po rozmowie z dyrektorką szkoły. W maju 2021 roku kobieta zgłosiła w kurii, że ksiądz katecheta miał dotykać dzieci w niewłaściwy sposób. Sprawa dotyczy siedmiu dziewczynek i dwóch chłopców.
Uczniowie ze starszych klas - piątej, szóstej i siódmej - skarżyli się, że mają problem na lekcjach religii. Że ksiądz dotyka po udach, wkłada rękę między nogi, a kiedy głaszcze po plecach, ręką schodzi do pośladków - opowiadała ''Wyborczej'' dyrektorka szkoły.
Gdy dyrektorka zgłosiła sprawę w kurii, niektórzy rodzice zwrócili się przeciwko niej i twierdzili, że próbuje ''pognębić księdza''. Doszło nawet do tego, że mieszkańcy wsi zjawili się pod szkołą z taczkami, żeby wywieźć dyrektorkę ze szkoły.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie mogłam wyjść ze szkoły, wyrywano mi telefon, kazano mi "wypie...ć", zarzucano mi, że ja to rozhulałam, a koronny argument był taki, że nie mam chłopa, więc innym zazdroszczę. Argumenty rodziców były takie, że przecież się nic nie stało, a księża "zawsze macali" — relacjonowała dyrektorka szkoły.
Prokuratura na nowo podjęła śledztwo w sprawie księdza
Ostatecznie dyrektorka odeszła z placówki, a sprawa księdza została umorzona. Duchowny, na prośbę mieszkańców, po kilkumiesięcznej przerwie wrócił do pracy w parafii, nie uczył już jednak w szkole.
Kilka dni temu okazało się, że duchowny otrzymał wstępną propozycję powrotu do nauczania i zastanawiał się, czy powinien z niej skorzystać. Teraz pojawiły się nowe informacje dotyczące księdza.
Jak poinformowała ''Wyborcza'', pod koniec czerwca Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie na nowo podjęła tę sprawę. Prowadzi ją o przestępstwo z art. 200 par. 1 Kodeksu karnego (seksualnego wykorzystywania małoletniego). - W chwili obecnej postępowanie przygotowawcze jest w toku - przekazała Ewa Lotczyk, prokurator okręgowy w Rzeszowie.
Poprzednio sprawę umorzono, ponieważ śledczy nie dopatrzyli się znamion przestępstwa w postępowaniu księdza. Duchowny tłumaczył, że został niesłusznie oskarżony, a jego dotyk nie miał podtekstu seksualnego.
To była bardzo bolesna sprawa - dla mnie, moich rodziców. To były niesłuszne oskarżenia, bardzo się nacierpiałem. Nie miałem postawionego żadnego zarzutu - tłumaczył w rozmowie z ''Wyborczą''.