Wiele informacji, które przekazują rosyjskie media i przedstawiciele władzy, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Co zwykli Rosjanie wiedzą o wojnie w Ukrainie? Cóż, poza tym, że to "specjalna operacja wojskowa" i że Kijów trzeba "denazyfikować", zapewne niewiele. Ci, którzy korzystają z internetu i potrafią obejść państwowy przekaz, mają pełniejszy obraz wojny, która nie toczy się ani trochę po myśli Moskwy. A pozostali? Skazani są na propagandę.
Czytaj także: Nie jest tak kolorowo. Ukraina ma poważny problem
I trzeba powiedzieć, że przemysł informacyjny podporządkowany władzom robi wszystko, by obraz wojny wykrzywić, zakłamać i przerobić. Oczywiście w zgodzie z interesami Władimira Putina i jego ekipy rządzącej krajem. Czegóż to Rosjanie nie dowiedzieli się przez ostatnie miesiące o Ukrainie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak się okazuje, to wcale nie koniec idiotyzmów, które przygotowali na Kremlu.
Władimir Sołowjow, naczelny propagandysta z Moskwy i człowiek, który "walczy na froncie medialnym" w imię Rosji, palnął niebywałą głupotę w programie na żywo. Jego zdaniem, Ukraińcy podporządkowali sobie prezydenta USA i dyktują Amerykanom warunki wsparcia dla Kijowa. Ta kompletna brednia miała jednak swój cel.
"Joe Biden, tak naprawdę, jest całkowicie kontrolowany przez Ukraińców" - przyznał bez ogródek kremlowski dziennikarz.
Otóż zdaniem propagandysty, ukraińska presja wywierana na Amerykanach ma jeden cel: zyskanie wsparcia militarnego za wszelką cenę. I dalsze prowadzenie wojny z Rosją, co zdecydowanie nie podoba się na Kremlu. Rosjanin uważa, że w innych warunkach USA najpewniej nie poparłoby Ukrainy i jej prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.
O jakich warunkach mowa? Zapewne w sytuacji, gdyby w USA rządził Donald Trump. Być może brednie wypowiadane przez propagandystów to rodzaj tęsknoty za byłym przywódcą Stanów Zjednoczonych. A może sygnał wsparcia przez jesiennymi wyborami? Na pewno widać w tych wypowiedziach jedno. Rosjanie mają problem ze sprzętem, który Ukraina zyskała od krajów NATO.
Widać to po sytuacji na polu walki, widać po agresywnych reakcjach na Kremlu, gdy Amerykanie oraz ich sojusznicy ogłaszają kolejne pakiety wsparcia dla walczącej Ukrainy. Rosjanie nie radzą sobie na froncie, a sprzęt z Zachodu stanowi dla nich spory problem, bo jest lepszy i skuteczniejszy od rodzimego. A to ma wpływ na wynik wojny.