Strajkujący rolnicy domagają się odrzucenia unijnych regulacji nakładających kolejne restrykcyjne wymagania na ich gospodarstwa. Chcą zmian w systemach podatkowych, wskazują na nieuczciwą konkurencję zagraniczną i apelują o modyfikacje w przepisach środowiskowych Unii.
Podczas demonstracji zrobiło się nerwowo - protestujący zaczęli rzucać kamieniami i przedmiotami w policję. Unijni przywódcy obradowali wtedy na szczycie w sprawie finansowania Ukrainy. W odpowiedzi na podpalenie opon i kartonów przez wzburzonych rolników, policja użyła armatek wodnych.
Ogień, petardy, zniszczony pomnik, setki traktorów i ciągników, policja oblewająca wodą demonstrantów, w tym jedną europosłankę z Polski - relacjonował protesty rolników eurodeputowany Ryszard Czarnecki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Eurodeputowana z Polski poszkodowana podczas strajku rolników w Brukseli
Jak dowiedziała się redakcja Interii, chodziło o Izabelę Kloc, europosłankę z Prawa i Sprawiedliwości. Polityczka brała udział w demonstracji razem z innymi europarlamentarzystami PiS. Kobieta powiedziała, że identyfikuje się z postulatami demonstrujących rolników. Wspomniała o biedzie i ubóstwie, jakich doświadczają osoby pracujące w sektorze rolnictwa.
Byłam na proteście identyfikując się z postulatami rolników. O tym, o co oni dzisiaj walczą, my mówimy tutaj w Brukseli od pięciu lat. Niejednokrotnie mówiliśmy, że Zielony Ład w istocie niesie za sobą biedę i chłód, ubóstwo, to energetyczne również - powiedziała polityczka w rozmowie z Interią.
Do incydentu miało dojść około godziny 11:30. - Byliśmy tam w środku, w centrum wydarzeń. Było dość gorąco. Płonęły opony. W pewnym momencie policja zaczęła strzelać gazem łzawiącym, z armatek wodnych lała się woda. No i ja też, można powiedzieć, oberwałam - relacjonowała eurodeputowana.
Europosłanka Izabela Kloc wspomniała, że w pewnym momencie zrobiło się niebezpiecznie. Policja miała oblewać cały plac, nie zwracając uwagi, że woda trafia także w ludzi.
- Rozumiem, że można było zastosować armatki wodne do gaszenia ognia, który tam był, ale oni tę wodę puszczali w pewnym momencie po całym placu, nie patrząc na to, gdzie się pali, a gdzie nie. Ludzie krzyczeli. Odeszliśmy stamtąd, bo było w pewnym momencie bardzo niebezpiecznie - powiedziała Kloc Interii.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.