Trwają spekulacje na temat tego, co wydarzyło się na drodze A1 pod Sierosławiem, w sobotę 16 września. Pędzący z prędkością 253 kilometrów na godzinę kierowca w czarnym bmw uderzył w kię, którą podróżowała trzyosobowa rodzina z pięcioletnim dzieckiem.
W wyniku uderzenia samochód spłonął z ludźmi w środku, a sprawca uciekł. Teraz o jego motywacji opowiada socjolog. Jego opinię cytuje dziennik "Fakt".
Czytaj także: Śmiertelny wypadek na A1. Adwokat bliskich rodziny z Myszkowa przekazał ważne informacje
Przede wszystkim Kociak podkreśla, że gdyby to była zwyczajna ucieczka z miejsca wypadku, reakcję sprawcy można by jakoś wytłumaczyć, ale nagłe zniknięcie z kraju i gra na czas stosowana przez Majtczaka zdaniem socjologa wskazują jednoznacznie na przemyślane działanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Może liczy na to, że zyska czas dla siebie i dla prawnika na przygotowanie linii obrony, a nawet sposobu podważenia zarzutów — zastanawia się socjolog na łamach tabloidu.
I podkreśla, że w jego opinii zachowanie Majtczaka nie można rozważać w kategoriach zwykłego tchórzostwa, ale zaplanowanej ucieczki. Ekspert sugeruje, że może chodzić o kraje nieobjęte umową ekstradycyjną z Polską, w których sprawca czułby się bezkarny.
Według mnie poszukiwany nauczył się w biznesie dobrze sobie radzić w trudnych sytuacjach i być może tę sprawę potraktował tylko jako kolejne wyzwanie. Dokładnie kalkuluje, co się opłaca, a co nie — mówi wprost cytowany przez tabloid socjolog.
Ale nie wyklucza też, że działanie Majtczaka może być wynikiem stresu pourazowego. "Może to nie jest ucieczka tylko przed odpowiedzialnością i karą, ale też przed samym sobą? — zastanawia się ekspert i dodaje, że o sprawie jeszcze długo będzie głośno w naszym kraju. "Szczyt emocji według mnie dopiero przed nami" - podkreśla.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.