Wczoraj (29 lipca) informowaliśmy o przerażającym zdarzeniu, które miało miejsce w Zakopanem. Podczas jednego z ostatnich zjazdów kolejki z Polany Szymoszkowej turyści byli świadkami upadku psa z dużej wysokości.
Naoczny świadek opowiedział w rozmowie z o2.pl o całym zajściu. Nie krył emocji.
Zobaczyłem, że w wagoniku, po przeciwnej stronie, przed naszymi oczami siedzi duży pies. Był sam, musiał być młody, w typie podhalańczyka. Na naszej wysokości, kiedy się mijaliśmy, wyskoczył. Słyszeliśmy tylko skowyt i wycie, nie wiem, czy przeżył. Nie miał żadnego zabezpieczenia — relacjonował poruszony.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W kolejnym wagoniku siedział właściciel zwierzęcia. Miał przy sobie kolejne dwa psy, które były już zabezpieczone smyczami i nie groziło im niebezpieczeństwo.
Kilka dni po dramatycznych wydarzeniach wciąż brak jest odpowiedzi na kluczowe pytania. Kto i dlaczego pozwolił mężczyźnie zabrać psy na siedzenia wyciągu? Dlaczego zwierzę, które wyskoczyło z wagonika, w ogóle się w nim znalazło? Czy obsługa dopuściła do tak niebezpiecznej sytuacji celowo? Regulamin Ośrodka Narciarskiego Polana Szymoszkowa stanowi jasno.
Psy można wprowadzać na teren Ośrodka Narciarskiego Polana Szymoszkowa pod warunkiem stałego nadzoru, a także pod warunkiem stosowania krótkiej smyczy oraz kagańca. Zakazane jest wprowadzania zwierząt na obszar tras narciarskich w tym kolei krzesełkowej — podano w zapisie.
Tragedia na wyciągu w Zakopanem. Służby interweniują
Świadkowie w rozmowie z o2.pl zapewnili, że zawiadomili policję. Ta miała odesłać ich do obsługi kolei. We wtorek (30 lipca) głos w sprawie zabrał rzecznik zakopiańskiej policji asp. sztab. Roman Wieczorek.
Prowadzone są czynności wyjaśniające pod kątem naruszenia ustawy o ochronie zwierząt - powiedział asp. sztab. Wieczorek w rozmowie z Radiem Kraków.
Z kolei TVN24 uzyskał komentarz prezesa spółki zarządzającej stacją narciarską Polana Szymoszkowa.
- Sprawa na pewno zostanie wyjaśniona. Jeśli został złamany regulamin, to na pewno zostaną wyciągnięte konsekwencje. To nie jest tak, że my tę sprawę gdzieś chcemy zatuszować i żeby temat zniknął bez wyjaśnienia. Musimy to wyjaśnić, żeby w przyszłości coś takiego się u nas nie powtarzało, to jest w interesie naszej stacji - oznajmił Jan Walkosz Jambor.
Przeczytaj też: Dramatyczne sceny w Międzyzdrojach. Wideo krąży w sieci
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.