Podczas pracy nad projektem, Adam Tapp, paramedyk z Londynu w Kanadzie, został porażony prądem i niemal stracił życie. Jego przyjaciel, Mark Wilson, natychmiast odłączył urządzenie i wezwał żonę Tappa, Stephanie, pielęgniarkę kardiologiczną, która niezwłocznie rozpoczęła resuscytację.
Czytaj także: Rodzinna tragedia pod Sandomierzem. Odkryto dwa ciała
W tym czasie Tapp przeżywał swoje doświadczenie bliskie śmierci. Jak relacjonuje "Daily Mail", Tapp, który prowadzi podcast "Tapped into Psychedelics", opisał to, co czuł, jako "sferyczne widzenie z jednego punktu na zewnątrz". Z perspektywy tego stanu, nie miał poczucia bycia sobą, Adamem, ani poczucia bycia martwym. Jego świadomość istniała w stanie czystym, poza fizycznym ciałem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Pożar w Los Angeles. Podejrzany o podpalenie aresztowany
Paramedyk doświadczył śmierci klinicznej
Podczas gdy jego ciało było reanimowane, Tapp doświadczył wrażenia ponownego porażenia prądem. W rzeczywistości, w wyniku migotania komór, został dwukrotnie defibrynowany. Po odzyskaniu świadomości, Tapp zrozumiał, co tak naprawdę się wydarzyło. Kiedy obudził się po ośmiogodzinnej śpiączce, był zaskoczony, że minęło jedynie kilka godzin, a nie więcej.
Jak pisze "Daily Mail", to niezwykłe doświadczenie miało głęboki wpływ na Tappa, skłaniając go do refleksji nad życiem, śmiercią oraz duchowym wymiarem istnienia. Zainspirowany tym doświadczeniem, zaczął interesować się psychodelikami, które, jak twierdzi, pomogły mu lepiej zrozumieć siebie i świat.
Tapp podkreśla, że śmierć jest "najbardziej naturalną rzeczą, jaka się dzieje" i że to, co przeżył, uczyniło go bardziej świadomym, duchowym i pełnym wdzięczności za każdą chwilę życia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.