Whiting udzielił wywiadu dla Good Morning Britiain, w którym przyznał, że słyszał "głosy dochodzące spod gruzów".
Wszyscy słyszeli głosy i próbowali się do nich dostać. Sprawdzali, czy jest jakiś sposób, w jaki mogliby im pomóc, ale szybko orientowali się, że nie ma takiej możliwości - mówił Brytyjczyk o pierwszych godzinach po trzęsieniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od 4 nad ranem do godziny, o której udało mu się wydostać z budynku hotelu, Timothy nie widział na miejscu żadnych służb ratunkowych, ani nikogo, kto koordynowałby pomoc. Dlatego ci, którym udało się wydostać, sami usiłowali ratować innych.
Próbowali zlokalizować, skąd dochodzą głosy i były to jedyne głosy, które byliśmy w stanie usłyszeć. A wiedzieliśmy, że na każdy głos, który słyszeliśmy, przypadały dziesiątki osób, których słychać nie było - wspomina mężczyzna.
Byli też ludzie, którzy biegli w stronę budynków, krzycząc, że pod gruzami są uwięzione ich rodziny.
Starali się wrócić do budynków, ale inni im to uniemożliwiali, bo to niebezpieczne - zauważył Whiting.
Mężczyzna nawiązał też do tematu uchodźców, których w Hatay w ostatnim czasie przybywało.
Ludzie zostali zmuszeni do życia w tych niebezpiecznych obszarach. Od lat wiadomo było, że trzęsienie ziemi o takiej sile nadejdzie, a ten obszar jest przeludniony, pozwolono na budowę 10- czy 15-piętrowych budynków - mówił.
Te słowa potwierdza David Wald z United States Geographic Survey. Zauważył, że budynki na tym obszarze nigdy by nie wytrzymały trzęsienia ziemi.
To okropne uczucie, jak słyszysz ludzi, którym nie możesz pomóc - dodał Brytyjczyk.
Na terenie 10 tureckich prowincji, które zostały najbardziej dotknięte trzęsieniem ziemi, prezydent Recep Tayyip Erdoğan ogłosił trzymiesięczny stan wyjątkowy.
Do tej pory w wyniku trzęsienia ziemi na terenie Turcji i Syrii życie straciło niemal 10 tys. osób.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.