Kot Lucuś był przyjazny i lubił, kiedy głaskały go dzieci, mieszkające w pobliskich blokach. Część mieszkańców jednak znęcała się nad nim. Nie wiadomo, z jakiego powodu, jednak nie tylko Lucuś regularnie doświadczał bestialstwa ze strony agresywnych "blokersów", ale także inne koty, zamieszkujące osiedle.
Feralnego dnia, jak podaje źródło Tygodnik Siedlecki, kotek został złapany przez nieznanych sprawców, a do głowy przyczepiono mu petardę. Niestety, Lucuś nie przeżył wypadku i został znaleziony martwy nad ranem przez panią Izę - opiekunkę kota. Kobieta wezwała także policję.
Jak się wkrótce okazało, nie tylko Lucuś został tej nocy zaatakowany. Prawdopodobnie także inny kot miał zginąć w sylwestra, ale cudem udało mu się uniknąć śmierci. Oblano go benzyną i próbowano podpalić, jednak uciekł.
O tym, co przeżywały koty na siedleckim osiedlu, może powiedzieć sytuacja, o której Tygodnikowi Siedleckiemu opowiedziała pani Iza. Kiedy znalazła martwego Lucusia na trawniku i zaczęła nad nim płakać, podszedł do niej mężczyzna i... kopnął martwego kota.
Czytaj także: Koronawirus w Polsce. Będą zmiany w służbie zdrowia! Ważna zapowiedź Adama Niedzielskiego
Sprawą zajmuje się już policja. Wkrótce może uda się odnaleźć sprawcę bestialskiego czynu, który dla wielu innych mieszkańców jest wprost niezrozumiały.